piątek, 3 czerwca 2016

Pasmo wspólnych niepowodzeń [3/16]; KiyoHana

Wchodził po schodach czując, jakby z każdym krokiem ból głowy, kumulujący się gdzieś na tyłach czaszki, wzmagał się coraz bardziej. Nie wiedział czy to z jakiegoś durnego zmęczenia, pieprzonych frontów atmosferycznych, czy może ktoś po prostu odprawiał czary nad laleczką voodoo z jego wizerunkiem i zsyłał mu te cholerne migreny – faktem jednak było, że irytowało go to coraz bardziej.
W swoich niezbyt radosnych myślach skupiał się tylko na tym, by w końcu wrócić do domu, usiąść ze szklanką dobrej whisky i już na zawsze siedzieć z zamkniętymi oczami. Taki też miał plan, dlatego gdy tylko przekręcił klucz w zamku i uchylił drzwi mieszkania, miał wrażenie, że ciśnienie podniosło mu się co najmniej trzykrotnie.
Kiyoshi Teppei.
No oczywiście. No przecież, że zapomniał, że ten skończony dureń miał dzisiaj wrócić po jakimś beznadziejnym wyjeździe z przyjaciółmi. A jego osoba była na pewno pierwszą, która mogła sprawić, że ból jego głowy sięgnie apogeum.
I am a champion and you’re gonna hear me roooar!
Wycie Kiyoshiego, połączone z zawodzeniem jakiejś pseudopiosenkarki sprawiło, że nawet nie miał siły przewrócić oczami, gdy zatrzymał się w korytarzu kompletnie zniesmaczony, a właściwie to chyba nawet zdruzgotany tym, co słyszy… Przez chwilę nawet rozważał, czy nie wyjść z powrotem, skoro w domu i tak święty spokój był poza zasięgiem. Zwłaszcza, że Kiyoshi chyba coś gotował, a to już w ogóle było ponad jego nerwy.
Wahał się przez chwilę, ostatecznie uznając, że tak, lepiej będzie jak wyjdzie, gdy wtem usłyszał jego głos z kuchni.
– Makoto? To ty?
Aż zazgrzytał zębami. Nie sądził, że da radę jeszcze bardziej się zirytować, ale tak, Kiyoshi wołający do niego po imieniu, po tym koszmarnym, babskim imieniu, przekroczył wszelkie progi.
– A kto inny, do cholery?! – warknął, choć jego słowa zdawały się być dość skutecznie zagłuszone przez ten idiotyczny pop. Był w stanie znieść gust muzyczny Kiyoshiego, pod tym względem nawet nie krytykował go tak bardzo, ale to brzmiało jak jakaś chrzaniona Katy Perry. – I ścisz to gówno! Albo wyłącz najlepiej!
– Kochanie, nie słyszę, możesz podejść do kuchni?
Zabije go, on go po prostu zabije.
Z cichym warknięciem ściągnął buty i poszedł prosto do salonu, uznając, że na Kiyoshiego w kuchni, słuchającego jakiegoś badziewia, najlepsza będzie whisky. Albo i dwie. Gdy wypił pierwszą szklaneczkę jednym haustem, z irytacją pomyślał o tym, że przez tego głupka zaczął nawet profanować takie dobre trunki, pijąc je jak jakiś pijaczyna tanie wino.
Naprawdę, coraz częściej myślał o tym, co takiego mogło go opętać, że zgodził się na życie z nim. Może ktoś naprawdę uprawia na nim jakieś czary, mając z tego ubaw absolutnie po pachy, myślał ponuro, siadając w fotelu. Z westchnieniem oparł głowę na ręce, przymykając powieki, obracając wolno szklaneczkę w drugiej dłoni.
Przez chwilę pocierał palcami skroń, nie myśląc o niczym konkretnym i nawet z powodzeniem udawało mu się ignorować muzykę płynącą z kuchni. A może ten głupek po prostu w końcu ją wyłączył?
– Ciężki dzień?
Mruknął, nie uważając za stosowne w ogóle odpowiadać, zwłaszcza, gdy Teppei brzmiał jakoś wyjątkowo radośnie.
– Będziesz jadł obiad? – zadał kolejne pytanie, na które Hanamiya również nie odpowiedział.
Ta, Kiyoshi zdecydowanie brzmiał na ucieszonego i Makoto z dreszczem myślał o tym, by nie było to czasem spowodowane tym, że wrócił po kilku dniach do domu. Teppei wykazywał się często właśnie takimi żenującymi sentymentami.
– Będziesz jadł? – powtórzył pytanie, a Hanamiya ze zniecierpliwieniem pokręcił głową.
– Nic od ciebie nie chcę, zostaw mnie – warknął, na co Kiyoshi tylko uśmiechnął się delikatnie, siadając obok niego i zagarniając go ramieniem. – A weź się, zabieraj tę łapę!
– Nie – odpowiedział mu tak po prostu i Hanamiya wręcz się zjeżył, gdy ten objął go ciaśniej, całując w bok szyi. – Tęskniłem, wiesz?
– To świetnie, a teraz mnie zostaw – mruknął, próbując się od niego odsunąć, co ten skutecznie mu uniemożliwiał, przyciągając go bliżej siebie.
– Kochanie, ale przecież...
– Nie kochaniuj mi tutaj tylko wyłącz to gówno – warknął, patrząc na niego ze złością.
– Przeszkadza ci Katy? Dobrze się jej słucha do gotowania – oznajmił szczerze zdumiony Kiyoshi, na co po raz kolejny poczuł ochotę, by kopnąć go w chore kolano.
– Nie. Jest gówniana. Idź ją wyłącz.
Naprawdę nie zamierzał teraz dawać Kiyoshiemu żadnych wykładów na temat tego, co można uznać za dobrą muzykę, po prostu chciał mieć ciszę. Ten westchnął cicho, ale wcale nie jakoś ze zniecierpliwieniem, tylko z taką akceptacją, która potrafiła go nieraz zdenerwować, bo miał wrażenie, że w takich chwilach Kiyoshi nie traktuje go poważnie, a jak jakiegoś dzieciaka. Nie zdążył warknąć na niego, gdy ten tak po prostu wycisnął mu pocałunek na szyi i podniósł się, idąc do kuchni. Hanamiya doprowadził go ponurym, zniechęconym spojrzeniem, dopijając swoją whisky i także wstając. Wszedł do sypialni, rozpinając mankiety koszuli, wcale nie czując się znacznie lepiej, gdy ta cholerna szyszymora Kiyoshiego w końcu ucichła.
Sięgnął do wiązania krawata, rozwiązując go wolno i ściągając z szyi.
– Rozbierasz się dla mnie? – spytał żartobliwie Kiyoshi, obejmując go ramionami w pasie.
– Nie bądź śmieszny – prychnął, spoglądając na niego przez ramię.
– Jesteś dzisiaj bardziej marudny niż zazwyczaj – zauważył mężczyzna, chociaż nie mówił tego ze złością, a tak o, po prostu. – Coś się stało?
– Tak, wróciłeś – mruknął i tym razem poczuł, jak ramiona Kiyoshiego zesztywniały. Nie musiał na niego patrzeć, by wiedzieć, że ten marszczy brwi, milknąc, jakby rozważając jego słowa. I kiedy już zaczynał mieć wątpliwości, czy aby na pewno powinien mu mówić takie rzeczy, Kiyoshi odcisnął pocałunek na jego ramieniu.
– Boli cię głowa? – zapytał cicho, spokojnie, bez żadnej urazy, co Hanamiya skwitował prychnięciem. – Znowu migrena?
– Skoro w końcu to do ciebie dotarło, to zostawisz mnie w spokoju? – burknął nie tylko z irytacją, ale i ze zmęczeniem. Chciał się po prostu położyć i leżeć tak bezczynnie aż do samego rana.
– Chodź. – Kiyoshi odsunął się od niego, łapiąc go za rękę i sadzając na łóżku. Hanamiya milczał, gdy ten sięgnął guzików jego koszuli, odpinając je, co jakiś czas muskając ciepłymi palcami jego skórę.
– Co ty robisz? – zapytał w końcu, gdy Kiyoshi zsunął powoli koszulę z jego ramion.
– Zajmuję się tobą. – Kiyoshi spojrzał mu w oczy z uśmiechem. – Połóż się, to cię pomasuję.
– Słucham? – spytał, patrząc na niego z uniesiona sceptycznie brwią. Czy ten baran w ogóle słuchał, co się do niego mówi?
– Pomasuje cię – powtórzył, zerkając na niego, gdy wieszał koszulę do szafy, jakby w końcu nauczył się tego, jak Hanamiya nie cierpi walających się po meblach ubrań, a już zwłaszcza koszul, które potem wyglądały jak gówno.
– Potrafię takie rzeczy – dodał z rozbawieniem, jakby było coś zabawnego w wyrazie twarzy Makoto. – Kładź się! – polecił, popychając go lekko w tył.
– Czy ty w ogóle...
– No już, już! Kładź się, bo od tego gadania na pewno ci się nie poprawi – przerwał mu bezceremonialnie.
Normalnie Hanamiya co najmniej odbiłby mu stopę na tej uśmiechniętej głupio twarzy, ale nieprzyjemne pulsowanie w głowie zwiększyło się na tyle, że po prostu przemilczał to wyniośle, kładąc się na łóżku. Aż westchnął cicho, gdy jego głowa opadła na chłodną poduszkę i zdał sobie sprawę, że to powinien był zrobić od początku, a nie irytować się jakimś ucieszonym idiotą.
Przewrócił się na brzuch, przytulając policzek do pościeli i mruknął cicho, gdy Kiyoshi usadowił się na jego biodrach, znajdując się tuż nad nim.
– Na pewno wiesz, co robisz? – mruknął bez większej złośliwości, zadowolony, że w końcu może leżeć.
– No jasne – usłyszał za sobą i spiął się lekko, gdy poczuł dotyk jego rąk na swoich ramionach. Zaraz jednak się rozluźnił, gdy dotyk nie okazał się na tyle krzywdzący, by potęgować ból. Mógł nawet stwierdzić, że jest dosyć przyjemny.
Kiyoshi rzeczywiście miał wprawę. Jego dłonie były duże i ciepłe, długie palce ostrożnie obejmowały i ugniatały każdy mięsień, robiąc to w taki cudownie relaksujący sposób. Pozwolił sobie na westchnienie pełne ulgi, gdy mógł się na tym skupić i nawet migrena nie dawała o sobie znać już tak bardzo.
– Przyjemnie ci? – usłyszał jego niski szept, gdy Kiyoshi pochylił się, delikatnie, całując jego kark.
– Powiedzmy – mruknął, nie otwierając oczu, czując kilka kolejnych muśnięć jego ust.
Niski, stłumiony śmiech rozbrzmiał niebezpiecznie blisko jego ucha, jednak Kiyoshi uniósł się, na powrót uciskając jego ramiona nim Hanamiya w ogóle zdążył się zastanowić jakie reakcje to wywołuje. W dodatku mimo swojego dzisiejszego zirytowania nie mógł Kiyoshiemu odmówić, że ten wiedział, co robi. Oddychał głęboko przez rozchylone nieco usta, gdy czubki palców mężczyzny zataczały kółka wzdłuż jego kręgosłupa, gdy wytrwale uciskały okolice krzyży, by koniec końców i tak skończyć znów na karku, na którym nieustannie pojawiała się gęsia skórka, gdy palce dotkały jego skóry nawet nie po to, by przynieść mu jakakolwiek ulgę w napięciu, a po prostu dostarczając przyjemniej pieszczoty.
Wstrzymał nawet oddech, gdy ponownie poczuł delikatny dotyk warg na ramieniu. Były ciepłe i miękkie, wywoływały u niego przyjemne dreszcze, co Kiyoshi najwyraźniej zauważył, bo poczuł na skórze jego uśmiech. Za jednym pocałunkiem poszły następne, gdy Kiyoshi powoli całował każdy fragment jego barku, nie spiesząc się ze swoją pieszczotą. I dobrze, Hanamiya jak nic miał ochotę leżeć i po prostu poddawać się tym wszystkim zabiegom.
Drgnął i pozwolił sobie na ciche westchnienie, gdy poczuł jak czubek jego języka przesuwa się mu po karku, zostawiając za sobą chłodny, łaskoczący ślad, który zaraz ogrzał swoim oddechem. Coś było w sposobie, w jaki Kiyoshi go pieścił. Sam nie był świadomy swoich wrażliwych miejsc, dopóki to on ich nie odkrył, a każdy taki punkt traktował z niezrównaną uwagą, nabierając doświadczenia w pieszczeniu go.
– Tak dobrze? – usłyszał jego niski, nieco zduszony szept.
– Postaraj się bardziej – mruknął, co w jego ustach brzmiało wręcz jak zachęta, porównując to do jego zwyczajowych tekstów.
Przez chwilę czuł tylko ciepły oddech, omiatający jego skórę. Uchylił powiekę patrząc na rękę, którą Kiyoshi oparł na poduszce koło jego głowy, pochylając się nad nim bardziej. Hanamiya nie do końca był zadowolony z dreszczu, jaki przebiegł po jego kręgosłupie akurat wtedy, gdy Teppei tak jednoznacznie nad nim górował. Nawet miał ochotę powiedzieć coś na temat tego, by się od niego odsunął i pewnie by to zrobił, gdyby Kiyoshi nie wsunął wolno palców między jego włosy, wywierając nacisk na jego głowę i odsłaniając tym bardziej jego kark, na którym chwilę potem spadł kolejny pocałunek.
Zamknął znowu powieki, gdy palce mężczyzny przesuwały się i naciskały jego skórę głowy, a co było, cholera, naprawdę przyjemne. W dodatku usta Kiyoshiego muskały wolno jego skórę.
– Naprawdę tęskniłem – usłyszał jego cichy szept przy uchu, które zaraz trącił nosem, gładząc nim skórę wokół.
– Najwyraźniej jesteś beznadziejnym przypadkiem – stwierdził niewyraźnym, stłumionym przez poduszkę głosem, a na tyłach jego świadomości kłębiła się myśl, że powinien wbić mu łokieć w żołądek z chwilą, gdy poczuł, jak przyciska biodra do jego pośladków, ale jakoś nie miał na to siły. Zwłaszcza gdy czuł, jak zaczyna to na niego działać, a ból głowy nie był aż tak dotkliwy jak wcześniej.
– Ty nie tęskniłeś? – Zamknął oczy, gdy poczuł, jak Kiyoshi przesuwa językiem po płatku jego ucha. – Hej, kochanie...
– W żadnym wypadku – odezwał się nieco zduszonym głosem, na co Kiyoshi zamruczał cicho, wolno się o niego ocierając.
– A ja bardzo – wyszeptał, delikatnie skubiąc i gryząc jego chrząstkę. – Czego chcemy dziś posłuchać?
Odetchnął, starając się nie zgrzytać zębami. Nie bardzo to pojmował, ale w kwestiach seksu Kiyoshi rzadko kiedy potrafił obyć się bez muzyki. Początkowo kpił z tego, uważając, że ten zapewne wstydzi się wszystkich westchnień i jęków, ale to jednak nie było to. Zawsze gadał coś o budowaniu klimatu, czego tym bardziej nie potrafił zrozumieć.
– Cokolwiek – wymamrotał w poduszkę. – Tylko pospiesz się z wybieraniem.
– A więc jednak tęskniłeś? – spytał żartobliwym tonem, w którym Hanamiya potrafił też wyczuć te dziwne miękkie nuty, na które nigdy nie wiedział jak zareagować. Kiyoshi był czasem takim denerwującym typem…
– Idź lepiej, zanim się rozmyślę – prychnął w poduszkę, na co Kiyoshi zaśmiał się cicho, przesuwając palcami po jego plecach, zaraz też składając pocałunek dokładnie między jego łopatkami.
Westchnął krótko, gdy Kiyoshi uwolnił jego biodra spod swojego ciężaru, podchodząc do laptopa. Nie żeby jakoś często dawał się łapać na te mało subtelne podchody Kiyoshiego, jednak tym razem nie miał nic przeciwko, by czuć jego dłonie na sobie, by…
Unconditional, unconditionally I will love you unconditionally… There is no fear now!
Otworzył gwałtownie oczy, podnosząc się i obracając dokładnie w tym samym czasie, w którym Teppei przysiadł znowu na łóżku.
– Czy to żart? – warknął, patrząc na niego ze złością.
Kiyoshi najpierw popatrzył na niego z niezrozumieniem, by zaraz jego twarz przybrała stropiony wyraz, gdy dostrzegł minę Hanamiyi.
– No co? Bardzo lubię tę piosenkę Katy…
– Wynoś się! – warknął, kopiąc go w żebra, gdy ten przysunął się do niego bliżej.
– Ale Makoto, o co ci…
– Nie mów tak do mnie! I wynoś się stąd! Natychmiast! I zabierz ją ze sobą! – W momencie, gdy Kiyoshi prawie zsunął się z łóżka pod naporem jego kopniaków, Hanamiya owinął się wściekle kocem.

Ten… ten totalny idiota! Kiyoshi Największy Dureń Teppei potrafił zepsuć absolutnie wszystko! Wszystko!

7 komentarzy:

  1. Ok, z małym poślizgiem, ale już jestem i czytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy wypił pierwszą szklaneczkę jednym haustem, z irytacją pomyślał o tym, że przez tego głupka zaczął nawet profanować takie dobre trunki, pijąc je jak jakiś pijaczyna tanie wino. - Hanamyia źle myśli o ludziach pijących tanie wino. Oni nie piją w szklaneczkach, a nawet gdyby chcieli, to ich nie mają. Ale to może lepiej dla Hanamyi, że myśli o świecie w tak kolorowych barwach. Nie uświadamiajcie go, że jest inaczej, pls.
    Może ktoś naprawdę uprawia na nim jakieś czary - myślę, że ta potężna wiedźma zwie się Hibess i tylko czeka na takich nieubawionych cyników, by im wciskać w życie szczęśliwych, głupich bara.
    – A weź się, zabieraj tę łapę!
    – Nie - albo to ja słyszę głosy w głowie i powinnam się leczyć, albo to Hanamyia zaczął móić głosem Beziego, który przerywa opowieść Vatrasa.
    – Tęskniłem, wiesz?
    – To świetnie, a teraz mnie zostaw XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    – Coś się stało?
    – Tak, wróciłeś
    HANAMYIA, DLACZEGO XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    jakby rozważając jego słowa. - NIE MAM POJĘCIA DLACZEGO SŁOWO ROZWAŻAJĄC W ODNIESNIU DO TEPPEIA JEST TAK W CHUJ ZABAWNE XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    – Połóż się, to cię pomasuję.
    – Słucham?
    Bo Hanamyia wie, że co to zakazane słowo. Propsuje.
    CO WY MACIE DO MASAŻYSTÓW XDDDDDDDDD
    TO KOLEJNA POSTAĆ, KTÓRA ŚWIETNIE MASUJE XDDDD
    CZY KOUEN ZAREKOMENDUJE TEŻ TEPPEIA? XDDDDDDDDDDDDDD
    – Tak dobrze? – usłyszał jego niski, nieco zduszony szept.
    – Postaraj się bardziej
    O JAK RYKNĘŁAM XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD GAMBARE KYIOSHI. MOŻESZ POKONAĆ SWOJE OGRANICZENIA. NIE WYCZERPAŁEŚ JESZCZE SWOJEGO TALENTU.
    Co do seksu przy muzyce, to pamiętam, jak mi gościu puścił Unchain Utopia. NIE WIEDZIAŁAM, CZY MAM STAMTĄD JUŻ UCIEKAĆ CZY JUŻ DLA MNIE ZA PÓŹNO XDDDDDDDDDDDDDDDD
    A TEPPEI PUŚCIŁ FAJNO MUZE NOOO XDDDDDDD TEPPEI TY PRZEGRYWIE. TY NIEKUMPATY DURNIU XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD JAK JA PIZGAM Z TEJ KOŃCÓWKI XDDDDDDDDDDDDD
    W ogóle, jestem w szoku, bo wbrew pozorom to te one-shoty z perspektywy Hanamyi są bardziej komediowe, a te z Teppeia bardziej uczuciowe. No, ale Hanamyia jest z tych, co to nawet przed sobą się nie przyznają do uczuć, więc właściwie nie powinnam być zaskoczona. XDDDDD
    Jejku, kocham tą serie. Fuck. A ja nawet nieszczególnie lubię KiyoHanę. Co ze mną nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      GDZIE BYŁ GONDOR
      KIEDY ZACZĘŁAM LUBIĆ KIYOHANĘ

      Usuń
  3. Piszecie nowe opowiadania, mimo, że nie skończyłyście poprzednich. Mam nadzieję, że liczycie się z konsekwencjami. Życzę powodzenia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LECZ SIĘ KIRI XDDDDDDD

      Usuń
    2. zaczęło się robić poważnie i nie wesoło ;/

      Usuń
  4. Witam ;)) Najprawdopodobniej mnie nie znacie, bo to pierwszy raz, gdy komentuję coś waszego. A tak naprawdę to jestem cichym stalkerem, który śledzi waszą twórczość od... *sprawdza* Mniej więcej od wydania 3 rozdziału Zdeprawowanych :)) No cóż xDD
    Ogólnie to dość długo zastanawiałam się, czy zacząć czytać to opowiadanie, no bo szczerze: ani paringu nie lubię, ani nawet samych postaci. Ale dziś się przełamałam. Przeczytałam całe. I powiem wam jedno: dzięki wam naprawdę polubiłam ten ship <333 Po prostu kocham sposób, w jaki przedstawiacie tę dwójkę. *.*
    No, więc teraz możecie liczyć na regularne komentarze z mojej strony, skoro już się przełamałam xD
    Życzę weny~ *bo pragnę waszego EnAli, AliEn i Zdeprawowanych xD*

    OdpowiedzUsuń