Wchodził po schodach czując, jakby z
każdym krokiem ból głowy, kumulujący się gdzieś na tyłach czaszki, wzmagał się
coraz bardziej. Nie wiedział czy to z jakiegoś durnego zmęczenia, pieprzonych
frontów atmosferycznych, czy może ktoś po prostu odprawiał czary nad laleczką
voodoo z jego wizerunkiem i zsyłał mu te cholerne migreny – faktem jednak było,
że irytowało go to coraz bardziej.
W swoich niezbyt radosnych myślach
skupiał się tylko na tym, by w końcu wrócić do domu, usiąść ze szklanką dobrej
whisky i już na zawsze siedzieć z zamkniętymi oczami. Taki też miał plan,
dlatego gdy tylko przekręcił klucz w zamku i uchylił drzwi mieszkania, miał
wrażenie, że ciśnienie podniosło mu się co najmniej trzykrotnie.
Kiyoshi Teppei.
No oczywiście. No przecież, że zapomniał,
że ten skończony dureń miał dzisiaj wrócić po jakimś beznadziejnym wyjeździe z przyjaciółmi. A jego osoba była na
pewno pierwszą, która mogła sprawić, że ból jego głowy sięgnie apogeum.
– I am a champion and you’re gonna hear me roooar!
Wycie Kiyoshiego, połączone z zawodzeniem
jakiejś pseudopiosenkarki sprawiło, że nawet nie miał siły przewrócić oczami,
gdy zatrzymał się w korytarzu kompletnie zniesmaczony, a właściwie to chyba
nawet zdruzgotany tym, co słyszy… Przez chwilę nawet rozważał, czy nie wyjść z
powrotem, skoro w domu i tak święty spokój był poza zasięgiem. Zwłaszcza, że
Kiyoshi chyba coś gotował, a to już w ogóle było ponad jego nerwy.
Wahał się przez chwilę, ostatecznie
uznając, że tak, lepiej będzie jak wyjdzie, gdy wtem usłyszał jego głos z
kuchni.
– Makoto? To ty?
Aż zazgrzytał zębami. Nie sądził, że da
radę jeszcze bardziej się zirytować, ale tak, Kiyoshi wołający do niego po
imieniu, po tym koszmarnym, babskim imieniu, przekroczył wszelkie progi.
– A kto inny, do cholery?! – warknął,
choć jego słowa zdawały się być dość skutecznie zagłuszone przez ten idiotyczny
pop. Był w stanie znieść gust muzyczny Kiyoshiego, pod tym względem nawet nie
krytykował go tak bardzo, ale to brzmiało jak jakaś chrzaniona Katy Perry. – I
ścisz to gówno! Albo wyłącz najlepiej!
– Kochanie, nie słyszę, możesz podejść do
kuchni?
Zabije go, on go po prostu zabije.
Z cichym warknięciem ściągnął buty i
poszedł prosto do salonu, uznając, że na Kiyoshiego w kuchni, słuchającego
jakiegoś badziewia, najlepsza będzie whisky. Albo i dwie. Gdy wypił pierwszą
szklaneczkę jednym haustem, z irytacją pomyślał o tym, że przez tego głupka
zaczął nawet profanować takie dobre trunki, pijąc je jak jakiś pijaczyna tanie
wino.
Naprawdę, coraz częściej myślał o tym, co
takiego mogło go opętać, że zgodził się na życie z nim. Może ktoś naprawdę
uprawia na nim jakieś czary, mając z tego ubaw absolutnie po pachy, myślał
ponuro, siadając w fotelu. Z westchnieniem oparł głowę na ręce, przymykając
powieki, obracając wolno szklaneczkę w drugiej dłoni.
Przez chwilę pocierał palcami skroń, nie
myśląc o niczym konkretnym i nawet z powodzeniem udawało mu się ignorować
muzykę płynącą z kuchni. A może ten głupek po prostu w końcu ją wyłączył?
– Ciężki dzień?
Mruknął, nie uważając za stosowne w ogóle
odpowiadać, zwłaszcza, gdy Teppei brzmiał jakoś wyjątkowo radośnie.
– Będziesz jadł obiad? – zadał kolejne
pytanie, na które Hanamiya również nie odpowiedział.
Ta, Kiyoshi zdecydowanie brzmiał na
ucieszonego i Makoto z dreszczem myślał o tym, by nie było to czasem
spowodowane tym, że wrócił po kilku dniach do domu. Teppei wykazywał się często
właśnie takimi żenującymi sentymentami.
– Będziesz jadł? – powtórzył pytanie, a
Hanamiya ze zniecierpliwieniem pokręcił głową.
– Nic od ciebie nie chcę, zostaw mnie –
warknął, na co Kiyoshi tylko uśmiechnął się delikatnie, siadając obok niego i
zagarniając go ramieniem. – A weź się, zabieraj tę łapę!
– Nie – odpowiedział mu tak po prostu i
Hanamiya wręcz się zjeżył, gdy ten objął go ciaśniej, całując w bok szyi. –
Tęskniłem, wiesz?
– To świetnie, a teraz mnie zostaw –
mruknął, próbując się od niego odsunąć, co ten skutecznie mu uniemożliwiał,
przyciągając go bliżej siebie.
– Kochanie, ale przecież...
– Nie kochaniuj mi tutaj tylko wyłącz to
gówno – warknął, patrząc na niego ze złością.
– Przeszkadza ci Katy? Dobrze się jej
słucha do gotowania – oznajmił szczerze zdumiony Kiyoshi, na co po raz kolejny
poczuł ochotę, by kopnąć go w chore kolano.
– Nie. Jest gówniana. Idź ją wyłącz.
Naprawdę nie zamierzał teraz dawać
Kiyoshiemu żadnych wykładów na temat tego, co można uznać za dobrą muzykę, po
prostu chciał mieć ciszę. Ten westchnął cicho, ale wcale nie jakoś ze
zniecierpliwieniem, tylko z taką akceptacją, która potrafiła go nieraz
zdenerwować, bo miał wrażenie, że w takich chwilach Kiyoshi nie traktuje go
poważnie, a jak jakiegoś dzieciaka. Nie zdążył warknąć na niego, gdy ten tak po
prostu wycisnął mu pocałunek na szyi i podniósł się, idąc do kuchni. Hanamiya
doprowadził go ponurym, zniechęconym spojrzeniem, dopijając swoją whisky i
także wstając. Wszedł do sypialni, rozpinając mankiety koszuli, wcale nie czując
się znacznie lepiej, gdy ta cholerna szyszymora Kiyoshiego w końcu ucichła.
Sięgnął do wiązania krawata, rozwiązując
go wolno i ściągając z szyi.
– Rozbierasz się dla mnie? – spytał
żartobliwie Kiyoshi, obejmując go ramionami w pasie.
– Nie bądź śmieszny – prychnął,
spoglądając na niego przez ramię.
– Jesteś dzisiaj bardziej marudny niż
zazwyczaj – zauważył mężczyzna, chociaż nie mówił tego ze złością, a tak o, po
prostu. – Coś się stało?
– Tak, wróciłeś – mruknął i tym razem
poczuł, jak ramiona Kiyoshiego zesztywniały. Nie musiał na niego patrzeć, by
wiedzieć, że ten marszczy brwi, milknąc, jakby rozważając jego słowa. I kiedy
już zaczynał mieć wątpliwości, czy aby na pewno powinien mu mówić takie rzeczy,
Kiyoshi odcisnął pocałunek na jego ramieniu.
– Boli cię głowa? – zapytał cicho,
spokojnie, bez żadnej urazy, co Hanamiya skwitował prychnięciem. – Znowu
migrena?
– Skoro w końcu to do ciebie dotarło, to
zostawisz mnie w spokoju? – burknął nie tylko z irytacją, ale i ze zmęczeniem.
Chciał się po prostu położyć i leżeć tak bezczynnie aż do samego rana.
– Chodź. – Kiyoshi odsunął się od niego,
łapiąc go za rękę i sadzając na łóżku. Hanamiya milczał, gdy ten sięgnął
guzików jego koszuli, odpinając je, co jakiś czas muskając ciepłymi palcami
jego skórę.
– Co ty robisz? – zapytał w końcu, gdy
Kiyoshi zsunął powoli koszulę z jego ramion.
– Zajmuję się tobą. – Kiyoshi spojrzał mu
w oczy z uśmiechem. – Połóż się, to cię pomasuję.
– Słucham? – spytał, patrząc na niego z
uniesiona sceptycznie brwią. Czy ten baran w ogóle słuchał, co się do niego mówi?
– Pomasuje cię – powtórzył, zerkając na
niego, gdy wieszał koszulę do szafy, jakby w końcu nauczył się tego, jak
Hanamiya nie cierpi walających się po meblach ubrań, a już zwłaszcza koszul,
które potem wyglądały jak gówno.
– Potrafię takie rzeczy – dodał z
rozbawieniem, jakby było coś zabawnego w wyrazie twarzy Makoto. – Kładź się! –
polecił, popychając go lekko w tył.
– Czy ty w ogóle...
– No już, już! Kładź się, bo od tego
gadania na pewno ci się nie poprawi – przerwał mu bezceremonialnie.
Normalnie Hanamiya co najmniej odbiłby mu
stopę na tej uśmiechniętej głupio twarzy, ale nieprzyjemne pulsowanie w głowie
zwiększyło się na tyle, że po prostu przemilczał to wyniośle, kładąc się na
łóżku. Aż westchnął cicho, gdy jego głowa opadła na chłodną poduszkę i zdał
sobie sprawę, że to powinien był zrobić od początku, a nie irytować się jakimś
ucieszonym idiotą.
Przewrócił się na brzuch, przytulając
policzek do pościeli i mruknął cicho, gdy Kiyoshi usadowił się na jego
biodrach, znajdując się tuż nad nim.
– Na pewno wiesz, co robisz? – mruknął
bez większej złośliwości, zadowolony, że w końcu może leżeć.
– No jasne – usłyszał za sobą i spiął się
lekko, gdy poczuł dotyk jego rąk na swoich ramionach. Zaraz jednak się
rozluźnił, gdy dotyk nie okazał się na tyle krzywdzący, by potęgować ból. Mógł
nawet stwierdzić, że jest dosyć przyjemny.
Kiyoshi rzeczywiście miał wprawę. Jego
dłonie były duże i ciepłe, długie palce ostrożnie obejmowały i ugniatały każdy
mięsień, robiąc to w taki cudownie relaksujący sposób. Pozwolił sobie na
westchnienie pełne ulgi, gdy mógł się na tym skupić i nawet migrena nie dawała
o sobie znać już tak bardzo.
– Przyjemnie ci? – usłyszał jego niski
szept, gdy Kiyoshi pochylił się, delikatnie, całując jego kark.
– Powiedzmy – mruknął, nie otwierając
oczu, czując kilka kolejnych muśnięć jego ust.
Niski, stłumiony śmiech rozbrzmiał
niebezpiecznie blisko jego ucha, jednak Kiyoshi uniósł się, na powrót uciskając
jego ramiona nim Hanamiya w ogóle zdążył się zastanowić jakie reakcje to wywołuje.
W dodatku mimo swojego dzisiejszego zirytowania nie mógł Kiyoshiemu odmówić, że
ten wiedział, co robi. Oddychał głęboko przez rozchylone nieco usta, gdy czubki
palców mężczyzny zataczały kółka wzdłuż jego kręgosłupa, gdy wytrwale uciskały
okolice krzyży, by koniec końców i tak skończyć znów na karku, na którym
nieustannie pojawiała się gęsia skórka, gdy palce dotkały jego skóry nawet nie
po to, by przynieść mu jakakolwiek ulgę w napięciu, a po prostu dostarczając
przyjemniej pieszczoty.
Wstrzymał nawet oddech, gdy ponownie
poczuł delikatny dotyk warg na ramieniu. Były ciepłe i miękkie, wywoływały u niego
przyjemne dreszcze, co Kiyoshi najwyraźniej zauważył, bo poczuł na skórze jego
uśmiech. Za jednym pocałunkiem poszły następne, gdy Kiyoshi powoli całował
każdy fragment jego barku, nie spiesząc się ze swoją pieszczotą. I dobrze,
Hanamiya jak nic miał ochotę leżeć i po prostu poddawać się tym wszystkim
zabiegom.
Drgnął i pozwolił sobie na ciche
westchnienie, gdy poczuł jak czubek jego języka przesuwa się mu po karku,
zostawiając za sobą chłodny, łaskoczący ślad, który zaraz ogrzał swoim
oddechem. Coś było w sposobie, w jaki Kiyoshi go pieścił. Sam nie był świadomy
swoich wrażliwych miejsc, dopóki to on ich nie odkrył, a każdy taki punkt
traktował z niezrównaną uwagą, nabierając doświadczenia w pieszczeniu go.
– Tak dobrze? – usłyszał jego niski,
nieco zduszony szept.
– Postaraj się bardziej – mruknął, co w
jego ustach brzmiało wręcz jak zachęta, porównując to do jego zwyczajowych
tekstów.
Przez chwilę czuł tylko ciepły oddech,
omiatający jego skórę. Uchylił powiekę patrząc na rękę, którą Kiyoshi oparł na
poduszce koło jego głowy, pochylając się nad nim bardziej. Hanamiya nie do
końca był zadowolony z dreszczu, jaki przebiegł po jego kręgosłupie akurat wtedy,
gdy Teppei tak jednoznacznie nad nim górował. Nawet miał ochotę powiedzieć coś
na temat tego, by się od niego odsunął i pewnie by to zrobił, gdyby Kiyoshi nie
wsunął wolno palców między jego włosy, wywierając nacisk na jego głowę i
odsłaniając tym bardziej jego kark, na którym chwilę potem spadł kolejny
pocałunek.
Zamknął znowu powieki, gdy palce
mężczyzny przesuwały się i naciskały jego skórę głowy, a co było, cholera,
naprawdę przyjemne. W dodatku usta Kiyoshiego muskały wolno jego skórę.
– Naprawdę tęskniłem – usłyszał jego
cichy szept przy uchu, które zaraz trącił nosem, gładząc nim skórę wokół.
– Najwyraźniej jesteś beznadziejnym
przypadkiem – stwierdził niewyraźnym, stłumionym przez poduszkę głosem, a na
tyłach jego świadomości kłębiła się myśl, że powinien wbić mu łokieć w żołądek
z chwilą, gdy poczuł, jak przyciska biodra do jego pośladków, ale jakoś nie
miał na to siły. Zwłaszcza gdy czuł, jak zaczyna to na niego działać, a ból
głowy nie był aż tak dotkliwy jak wcześniej.
– Ty nie tęskniłeś? – Zamknął oczy, gdy
poczuł, jak Kiyoshi przesuwa językiem po płatku jego ucha. – Hej, kochanie...
– W żadnym wypadku – odezwał się nieco
zduszonym głosem, na co Kiyoshi zamruczał cicho, wolno się o niego ocierając.
– A ja bardzo – wyszeptał, delikatnie
skubiąc i gryząc jego chrząstkę. – Czego chcemy dziś posłuchać?
Odetchnął, starając się nie zgrzytać
zębami. Nie bardzo to pojmował, ale w kwestiach seksu Kiyoshi rzadko kiedy
potrafił obyć się bez muzyki. Początkowo kpił z tego, uważając, że ten zapewne
wstydzi się wszystkich westchnień i jęków, ale to jednak nie było to. Zawsze
gadał coś o budowaniu klimatu, czego tym bardziej nie potrafił zrozumieć.
– Cokolwiek – wymamrotał w poduszkę. –
Tylko pospiesz się z wybieraniem.
– A więc jednak tęskniłeś? – spytał
żartobliwym tonem, w którym Hanamiya potrafił też wyczuć te dziwne miękkie nuty,
na które nigdy nie wiedział jak zareagować. Kiyoshi był czasem takim
denerwującym typem…
– Idź lepiej, zanim się rozmyślę –
prychnął w poduszkę, na co Kiyoshi zaśmiał się cicho, przesuwając palcami po
jego plecach, zaraz też składając pocałunek dokładnie między jego łopatkami.
Westchnął krótko, gdy Kiyoshi uwolnił
jego biodra spod swojego ciężaru, podchodząc do laptopa. Nie żeby jakoś często
dawał się łapać na te mało subtelne podchody Kiyoshiego, jednak tym razem nie
miał nic przeciwko, by czuć jego dłonie na sobie, by…
– Unconditional, unconditionally I will love
you unconditionally… There is no fear now!
Otworzył gwałtownie oczy, podnosząc się i
obracając dokładnie w tym samym czasie, w którym Teppei przysiadł znowu na
łóżku.
– Czy to żart? – warknął, patrząc na
niego ze złością.
Kiyoshi najpierw popatrzył na niego z
niezrozumieniem, by zaraz jego twarz przybrała stropiony wyraz, gdy dostrzegł
minę Hanamiyi.
– No co? Bardzo lubię tę piosenkę Katy…
– Wynoś się! – warknął, kopiąc go w
żebra, gdy ten przysunął się do niego bliżej.
– Ale Makoto, o co ci…
– Nie mów tak do mnie! I wynoś się stąd!
Natychmiast! I zabierz ją ze sobą! – W momencie, gdy Kiyoshi prawie zsunął się
z łóżka pod naporem jego kopniaków, Hanamiya owinął się wściekle kocem.
Ten… ten totalny idiota! Kiyoshi
Największy Dureń Teppei potrafił zepsuć absolutnie wszystko! Wszystko!
Ok, z małym poślizgiem, ale już jestem i czytam!
OdpowiedzUsuńGdy wypił pierwszą szklaneczkę jednym haustem, z irytacją pomyślał o tym, że przez tego głupka zaczął nawet profanować takie dobre trunki, pijąc je jak jakiś pijaczyna tanie wino. - Hanamyia źle myśli o ludziach pijących tanie wino. Oni nie piją w szklaneczkach, a nawet gdyby chcieli, to ich nie mają. Ale to może lepiej dla Hanamyi, że myśli o świecie w tak kolorowych barwach. Nie uświadamiajcie go, że jest inaczej, pls.
OdpowiedzUsuńMoże ktoś naprawdę uprawia na nim jakieś czary - myślę, że ta potężna wiedźma zwie się Hibess i tylko czeka na takich nieubawionych cyników, by im wciskać w życie szczęśliwych, głupich bara.
– A weź się, zabieraj tę łapę!
– Nie - albo to ja słyszę głosy w głowie i powinnam się leczyć, albo to Hanamyia zaczął móić głosem Beziego, który przerywa opowieść Vatrasa.
– Tęskniłem, wiesz?
– To świetnie, a teraz mnie zostaw XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
– Coś się stało?
– Tak, wróciłeś
HANAMYIA, DLACZEGO XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
jakby rozważając jego słowa. - NIE MAM POJĘCIA DLACZEGO SŁOWO ROZWAŻAJĄC W ODNIESNIU DO TEPPEIA JEST TAK W CHUJ ZABAWNE XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
– Połóż się, to cię pomasuję.
– Słucham?
Bo Hanamyia wie, że co to zakazane słowo. Propsuje.
CO WY MACIE DO MASAŻYSTÓW XDDDDDDDDD
TO KOLEJNA POSTAĆ, KTÓRA ŚWIETNIE MASUJE XDDDD
CZY KOUEN ZAREKOMENDUJE TEŻ TEPPEIA? XDDDDDDDDDDDDDD
– Tak dobrze? – usłyszał jego niski, nieco zduszony szept.
– Postaraj się bardziej
O JAK RYKNĘŁAM XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD GAMBARE KYIOSHI. MOŻESZ POKONAĆ SWOJE OGRANICZENIA. NIE WYCZERPAŁEŚ JESZCZE SWOJEGO TALENTU.
Co do seksu przy muzyce, to pamiętam, jak mi gościu puścił Unchain Utopia. NIE WIEDZIAŁAM, CZY MAM STAMTĄD JUŻ UCIEKAĆ CZY JUŻ DLA MNIE ZA PÓŹNO XDDDDDDDDDDDDDDDD
A TEPPEI PUŚCIŁ FAJNO MUZE NOOO XDDDDDDD TEPPEI TY PRZEGRYWIE. TY NIEKUMPATY DURNIU XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD JAK JA PIZGAM Z TEJ KOŃCÓWKI XDDDDDDDDDDDDD
W ogóle, jestem w szoku, bo wbrew pozorom to te one-shoty z perspektywy Hanamyi są bardziej komediowe, a te z Teppeia bardziej uczuciowe. No, ale Hanamyia jest z tych, co to nawet przed sobą się nie przyznają do uczuć, więc właściwie nie powinnam być zaskoczona. XDDDDD
Jejku, kocham tą serie. Fuck. A ja nawet nieszczególnie lubię KiyoHanę. Co ze mną nie tak.
PS
UsuńGDZIE BYŁ GONDOR
KIEDY ZACZĘŁAM LUBIĆ KIYOHANĘ
Piszecie nowe opowiadania, mimo, że nie skończyłyście poprzednich. Mam nadzieję, że liczycie się z konsekwencjami. Życzę powodzenia i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLECZ SIĘ KIRI XDDDDDDD
Usuńzaczęło się robić poważnie i nie wesoło ;/
UsuńWitam ;)) Najprawdopodobniej mnie nie znacie, bo to pierwszy raz, gdy komentuję coś waszego. A tak naprawdę to jestem cichym stalkerem, który śledzi waszą twórczość od... *sprawdza* Mniej więcej od wydania 3 rozdziału Zdeprawowanych :)) No cóż xDD
OdpowiedzUsuńOgólnie to dość długo zastanawiałam się, czy zacząć czytać to opowiadanie, no bo szczerze: ani paringu nie lubię, ani nawet samych postaci. Ale dziś się przełamałam. Przeczytałam całe. I powiem wam jedno: dzięki wam naprawdę polubiłam ten ship <333 Po prostu kocham sposób, w jaki przedstawiacie tę dwójkę. *.*
No, więc teraz możecie liczyć na regularne komentarze z mojej strony, skoro już się przełamałam xD
Życzę weny~ *bo pragnę waszego EnAli, AliEn i Zdeprawowanych xD*