Jako że zaczęła
się sesja i pracy mamy mnóstwo, nie było rozdziału w zeszły piątek, za co
przepraszamy naszych czytelników, których liczba wzrosła do dwóch. Stąd też
rozdział dedykujemy Kiri oraz Alice, dzięki wielkie za komentarze!
~*~
Usiadł wygodniej
i odchylił się do tyłu, poprawiając poduszkę pod plecami. Zerknął tylko
przelotnie na Kiyoshiego, który siedział z telefonem w ręku, uśmiechając się
kącikiem ust. Ten chyba wyczuł jego spojrzenie, bo zaraz podniósł wzrok, na co
Hanamiya automatycznie wrócił do swojej książki. Balkon, na którym siedzieli,
nie był szczególnie duży, ale pewnie nawet gdyby był ogromną werandą, to
Kiyoshi nie miałby nic przeciwko nogom swojego partnera przerzuconymi przez
swoje kolana. Ten idiota cieszył się zawsze i ze wszystkiego, mógłby mu usiąść
na głowie i ten z pewnością przyjąłby to z uśmiechem.
Zmarszczył brwi,
gdy z domu dobiegła go cisza zwiastująca, że któryś z nich musi wstać i
przerzucić płytę. W takie leniwe niedziele jak ta nawet doceniał gust muzyczny
Kiyoshiego, który puszczał im stare kawałki ze swoich winylów, robiąc przy
okazji miejsce na balkonie i wynoszą tam dwa fotele.
– Pójdziesz czy
mam wstać? – zapytał, wręcz zaskoczony swoją łaskawością, że dawał mu
jakikolwiek wybór. Kiyoshi chyba też o tym pomyślał, bo spojrzał na niego,
unosząc brwi, na co Hanamiya prychnął cicho. – I tak muszę wstać do łazienki.
– W porządku,
idź – mruknął Kiyoshi, znów spoglądając w telefon z tym lekkim uśmieszkiem
błąkającym się na ustach. I z czego się kretyn śmiał! Pewnie znowu gadał z
jednym ze swoich głupawych znajomych. A czasami już miał tę szaloną myśl, że
udało mu się wyprowadzić Kiyoshiego na ludzi, ale wtedy zaczynał kontaktować
się ze swoimi kolegami i wszystko przepadało.
Przewrócił więc
tylko oczami, wchodząc do mieszkania. Podszedł do nieco już wysłużonego
gramofonu, który chyba był jedyną tak nieelegancką i nie pasującą rzeczą w
wystroju tego mieszkania, a którą tak jak i jej właściciela z niezrozumiałych
powodów akceptował. Przyjrzał się płytom leżącym tuż obok, nadal nie będąc w
stanie wyjść z podziwu, że taki głupek jak Kiyoshi może być fanem tego typu
muzyki. Rzecz jasna sam nie przepadał za wszystkimi płytami w jego kolekcji,
niemniej sam fakt, że jego gust wyrastał poza współczesny pop, którym z
zapamiętaniem katował Hanamiyę na co dzień podczas gotowania obiadu, zasługiwał
na jakieś tam uznanie.
Wybrał losową
płytę i już po chwili energiczna muzyka popłynęła z głośników. Udał się do
łazienki, słysząc jeszcze jak Kiyoshi wesoło zaczyna nucić razem z wokalistą.
Nie, dla niego chyba już nie było ratunku, choćby Hanamiya nie wiadomo jak
bardzo się starał.
Gdy wrócił na
balkon, Kiyoshi uśmiechnął się do niego promiennie, najwyraźniej
rozentuzjazmowany muzyką.
– I've got my
mind set on you! I've got my mind set on you! – zaśpiewał do piosenki, na co Hanamiya
wywrócił tylko oczami, sadowiąc się z powrotem w fotelu i przerzucając nogi na
drugi fotel. Sięgnął po odłożoną wcześniej książkę i ponownie zatopił się w
lekturze, ignorując głupawe uśmiechy i nucenie jego partnera. Nie wytrzymał
dopiero kiedy ten zaczął śmiać się do telefonu, w ogóle się z tym nie kryjąc, a
tym samym przeszkadzając mu w czytaniu.
– Co znowu? – zapytał z dezaprobatą.
– No bo...
Hahaha... Kochanie, musisz to zobaczyć! Patrz co ten kot robi!
Hanamiya
spojrzał na niego jakby był tępy. Cóż, w zasadzie był.
Raz, że
nienawidził oglądać śmiesznych kotów w internecie, dwa, że nienawidził, gdy
Kiyoshi to robił, a trzy, że właśnie nazwał go kochaniem, co było drugą
najbardziej irytującą rzeczą zaraz po wołaniu do niego po imieniu.
– Kiyoshi, daj
mi spo...
– Ale on wygląda
zupełnie jak ty!
– Słucham? –
powiedział z niechęcią, patrząc na tego podekscytowanego idiotę, jakby te
cholerne koty naprawdę były czymś, czego człowiek najbardziej potrzebuje do
szczęścia. Chociaż może dla takich prostych i pospolitych ludzi jak Teppei tak
właśnie było? Nic tylko winszować.
– No sam zobacz!
Nawet minę ma taką jak ty! – Roześmiał się szczerze ubawiony, obejmując dłonią
jego nogi w kostkach i przesuwając je nieco, by mógł się pochylić w jego
stronę. Policzek Hanamiyi zadrżał w nerwowym tiku i to nawet nie z powodu tego,
że Kiyoshi podsuwa mu pod nos telefon chichocząc jak skończony idiota, a
bardziej dlatego, że ta jego wielka łapa potrafiła bez problemu złapać za jego
obie nogi i trzymać je tak pewnie, że nawet gdyby chciał go za to kopnąć nie
bardzo miałby jak. Zwykle nie poświęcał zbyt wiele czasu na rozmyślania o tym,
niemniej w takich rzadkich chwilach z nie do końca określonego powodu
deprymowało go to, że Kiyoshi jest taki rosły.
– Widzisz?
Widzisz?
Zerknął najpierw
na ucieszoną twarz swojego partnera i ignorując rękę na swoich nogach spojrzał
na wyświetlacz telefonu. Skąd patrzył na niego brzydki, naburmuszony kot.
– Pękam ze
śmiechu – odezwał się sarkastycznie, z cierpką miną przyglądając się, jak
Kiyoshi zaśmiewa się do łez, klepiąc go po nogach, które ponownie ułożył na
swoich udach.
– Właśnie to
robisz! To jest dokładnie ta mina! – roześmiał się ponownie, kręcąc głową z
rozbawieniem. – Ludzie robią memy z tym kotem, to wszystko brzmi jak twoje
teksty!
– Kiyoshi, zabij
się dla dobra ogółu – rzucił zniecierpliwiony i zacisnął zęby, gdy ten
roześmiał się jeszcze głośniej.
– Tak, jest mem,
gdzie ten kot mówi "zabij się" hahahaha! To naprawdę ty!
Hanamiya podjął
decyzję, że po prostu wstanie, zostawi tu tego idiotę i wyjdzie, pójdzie gdzieś
daleko, gdzie będzie mógł odpocząć. Kawiarnia brzmiała dobrze, ze spokojem
poczyta tam książkę.
– Puść mnie –
wycedził, mrużąc oczy, ale Kiyoshi tylko wzmocnił uścisk na jego nogach.
– Nie złość się
tak – rzucił, wciąż chichocząc, gładząc dłonią jego łydkę. – Ale może
adoptujemy kota?
– Oszalałeś? –
Rzucił mu rozzłoszczone spojrzenie. – Sobą się nie umiesz zająć, a co dopiero
kotem!
– Hanamiya,
przecież nie jestem dzieckiem – odpowiedział Kiyoshi, marszcząc z powagą brwi,
jakby Hanamiya mówił do niego jakieś głupoty. Ten typ był skończonym idiotą! Skomentował
to tylko szyderczym prychnięciem, wracając do czytania książki. – Hanamiya, no
weź, fajnie by było, jakbyśmy mieli ko…
– Zapomnij –
przerwał mu twardo. Jeszcze tego mu tutaj brakowało, żeby Kiyoshi wpuścił do
jego mieszkania jakiegoś cholernego sierściucha, który będzie śmierdział,
bałaganił i niszczył jego meble.
– Ale…
– Jeżeli
przyprowadzisz tutaj kota, ty i on wylądujecie na ulicy – powiedział lodowato,
mierząc Kiyoshiego wściekłym spojrzeniem zza książki. Kiyoshi znowu zmarszczył
brwi, patrząc na niego bez słowa. I co się ten debil tak patrzył, to jasne, że
nie miałby tutaj wstępu razem z tym swoim…
– Hanamiya.
Wyrzuciłbyś kota na ulicę? – spytał ze śmiertelną powagą człowieka, do którego
najwyraźniej w ogóle nie docierało to, co powinno.
– Jakbyś go
przyniósł? Jasne – powiedział niewzruszony. Za to Kiyoshi wyglądał, jakby
właśnie toczył bitwę z własnymi myślami, gdy tak patrzył na niego i patrzył, aż
Hanamiya zaczynał tracić cierpliwość.
– Ale przecież
to nie jest wina kota, nie mógłbyś go wyrzucić – zaprotestował w końcu, na co
Hanamiya tylko uniósł wyżej brwi.
– Mógłbym. I
zrobię to, jeżeli jakiegoś przyprowadzisz.
Kiyoshi wyglądał
teraz jakby Hanamiya go po prostu skrzywdził. Może i tak było, nie wiedział,
nie dbał o to, zirytowany po prostu sięgnął znów do swojej książki, ignorując
jego obecność.
– No dobrze –
mruknął w końcu Kiyoshi. I kiedy już chciał się cieszyć swoim drobnym
zwycięstwem, ten idiota znów się odezwał. – Ale chociaż pójdziesz ze mną do
mojego znajomego, który ma małe kotki do oddania, zobaczysz, spodobają ci się,
na pewno wtedy...
Hanamiya
wykorzystał jego chwilę nieuwagi, by po prostu kopnąć go w żebra.
A MÓWIŁYŚCIE, ŻE JESTEM JEDYNA ;////
OdpowiedzUsuńŻE JA JEDNA!!!!!!!!!!!!!
no ale KiyoHana w końcu jest, więc wybaczam Wam
UsuńDOSTAŁAM DEDYKACJE TO DLATEGO
UsuńTen idiota cieszył się zawsze i ze wszystkiego, mógłby mu usiąść na głowie i ten z pewnością przyjąłby to z uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Jejku, to takie prawdziwe. DDDDDDDDDDDDD;
W takie leniwe niedziele jak ta nawet doceniał gust muzyczny Kiyoshiego
PRZECIEŻ HANAMIYA NIENAWIDZI GUSTU MUZYCZNEGO KIYOSHIEGO HALO HALO
CO TU SIĘ DZIEJE
POLICJA PROSZĘ PRZYJECHAĆ DO KIYOHANY
A czasami już miał tę szaloną myśl, że udało mu się wyprowadzić Kiyoshiego na ludzi - co to szalona mistyfikacja. Dlaczego Teppei miałby wyjść na ludzi. On nawet nie jest człowiekiem. Przecież on jest po prostu bara.DDDD;
a którą tak jak i jej właściciela z niezrozumiałych powodów akceptował.- aaaaa, to takie śliczne, że Hanamyia akceptuje Teppeia z jego rzeczami. To tak, jak Hakuryuu akcpetuje ohydne obiady Judala, bo wie, że są dla niego ważne ;aaa;
nadal nie będąc w stanie wyjść z podziwu, że taki głupek jak Kiyoshi może być fanem tego typu muzyki. - CZEMU KIYOSHI Z FANA MUZYKI ALA RIHANNA PRZESZEDŁ NA TAKĄ, KTÓRA PODOBA SIĘ HANAMIYI????
że jego gust wyrastał poza współczesny pop - A OK, DOBRA, ŁAD WE WSZECHŚWIECIE PRZYWRÓCONY.
Nie, dla niego chyba już nie było ratunku - zawsze może zacząć jeszcze śpiewać pieśni kościelne. DDDDDDDDDDDDDD; Ale wtedy to już tylko kapcie i kaplica.
ta jego wielka łapa potrafiła - YAOI HAAAAANDDDDSSSS
– Pękam ze śmiechu – odezwał się sarkastycznie - ZATRZYMAJCIE TE KARUZELE ŚMIECHU
– Kiyoshi, zabij się dla dobra ogółu - ja wiem, że Hanamyia tak naprawdę powiedział zabij sb, ale to ocenzurowałyście.
– Sobą się nie umiesz zająć, a co dopiero kotem! - XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
– Hanamiya. Wyrzuciłbyś kota na ulicę? – OH JAK RYKNĘŁAM KIYOSHI NIE TYM POWINIENEŚ SIĘ TERAZ PRZEJMOWAĆ DURNIU.
– Ale przecież to nie jest wina kota, nie mógłbyś go wyrzucić – zaprotestował - JEZU CO TO ZA ARGUMENT XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD TO NIE WINA KOTA ŻE GO TU PRZYNIOSŁEM. WRZUĆ MNIE, KOTA ZOSTAW I SAM SIĘ NIM OPIEKUJ!!! XDDDDDDDDDD
– No dobrze - DZIĘKI ŻE JEDNAK POZWALASZ MI NIE TRZYMAĆ KOTA W MOIM MIESZKANIU, DZIĘKUJĘ.
fuck, za szybko się opublikowało, nie napisałam podsumowania.
Usuńa podsumowanie jest takie, że
KURWA TE ONE SHOTY SĄ CORAZ KRÓTSZE
ICH DŁUGOŚĆ MALEJE PROPORCJONALNIE DO ZWIĘKSZANIA SIĘ MOJEJ MIŁOŚCI DO NICH