Jako że nie mamy
kiedy jeść, spać, żyć, oddychać, aktualki mogą pojawiać się z lekkim opóźnieniem.
~*~
– Łaa, jaka
ładna ta okolica! – Kiyoshi uśmiechnął się szeroko, opuszczając szybę w
samochodzie i wpuszczając do środka świeże powietrze.
Wszędzie wokoło
były równo przystrzyżone krzewy, kwitnące drzewka i kwiaty, a trawa wydawała
się po prostu rosnąć na określoną wysokość kilku centymetrów. Siedzący koło
niego Hanamiya tylko prychnął pod nosem lekceważąco, ale Kiyoshi kompletnie się
tym nie przejął, bo jego partner robił to nagminnie. Zresztą, gdyby coś mu nie odpowiadało,
na pewno jasno by to wyraził. Obrażając przy okazji pół świata, niedzielnych
kierowców i Kiyoshiego. Tak dla zasady. Już taki był ten Hanamiya.
– Podoba mi się
tutaj – dodał, wychylając się przez otwarte okno, rozglądając się po wysokich
budynkach. Jakoś tak czuł, że to miejsce było by naprawdę świetne do
zamieszkania. - Który to był blok?
– Dziewiąty –
mruknął Hanamiya. – Ten, pod którym zaparkowałem, głupku.
– No to na co
czekamy, chodźmy!
Hanamiya
westchnął tylko, gasząc silnik i odpinając pasy, ale Kiyoshi nie czekał na
niego, wychodząc z auta i rozglądając się wokół. Budynek i okolica były
przepiękne, nowoczesne, a przy blokach widział kamery. Mógł czuć się tutaj
bezpiecznie, choć z drugiej strony, czy w takiej dzielnicy były jakieś tanie
mieszkania? To akurat wybierał jego partner, więc nawet nie zwrócił uwagi na
cenę. Ale cóż, nie zaszkodzi go obejrzeć.
Poczekał na
niego przy domofonie na klatkę schodową, niezwykle podekscytowany. W końcu to
mógł być ich nowy dom! Nie rozumiał więc, czemu Hanamiya wygląda na zupełnie
nieprzejętego i znudzonego.
– Zadzwoń pod 59
– mruknął mu tylko, opierając się o ścianę i przymykając oczy.
Kiyoshi
przycisnął guzik przy wskazanym numerze i uśmiechnął się, słysząc łagodne,
kobiece "Tak?".
– Dzień dobry,
przyszliśmy w sprawie mieszkania do wynajęcia.
– Dobrze,
zapraszam na dziewiąte piętro.
Hanamiya
otworzył gwałtownie oczy, marszcząc brwi.
– Kiyoshi! –
syknął niespodziewanie, na co tylko rzucił mu zaskoczone spojrzenie. Miła pani
otworzyła im drzwi, które teraz uchylił przed swoim facetem. – Zazwoń jeszcze
raz i powiedz, że jednak rezygnujemy.
– Co? – zdumiał
się, patrząc na niego ze zdziwieniem. – Przecież jeszcze go nie widziałeś?
– Po prostu to
zrób!
W jego głosie
było coś, czego Kiyoshi wcześniej nie słyszał. Patrzył więc na niego przez
chwilę, aż w końcu uśmiechnął się pokrzepiająco, łapiąc go za rękę.
– O co chodzi?
Dalej, zobaczymy to mieszkanie, jak nam się nie spodoba, to pojedziemy dalej!
Hanamiya
zacisnął zęby, patrząc gdzieś w bok. Pochylił się więc nad nim, całując go krótko
w czoło i zaciskając mocniej palce na jego dłoni.
– Chodź, być
może jest to mieszkanie naszych marzeń! Będzie zabawnie!
Hanamiya miał
minę, którą Kiyoshi często klasyfikował jako tę, po której zazwyczaj następuje
jakiś wybuch, wyrażający niezadowolenie jego partnera, lecz przecież wiedział,
że Hanamiya często wybucha, tak o sobie, więc dopóki nie zacznie jeszcze
marszczyć swojego czoła, wszystko jest w porządku.
– Mamy szukać
mieszkania, a nie bawić się – warknął pod nosem, niechętnie wchodząc za Kiyoshim
na klatkę schodową.
– Oj tam,
przecież to też może być zabawa. – Teppei zaśmiał się, z przyjemnością
rozglądając się po czystym, zadbanym korytarzu. – Zresztą sam znalazłeś to
miejsce, więc chociaż je zobaczmy, skoro już przyjechaliśmy.
Hanamiya burknął
coś pod nosem, czego nie dosłyszał. Czasem nawet Makoto musiał ulegać pod jego
racjonalnymi argumentami!
– Gdzie ty
idziesz?!
Aż się
zatrzymał, gdy Hanamiya szarpnął go za rękę, gromiąc go przy okazji
spojrzeniem.
– Do windy? –
Uśmiechnął się z niezrozumieniem.
– Tam są schody.
– Hanamiya wskazał je machnięciem ręki, wyglądając coraz bardziej ponuro, a
czego Kiyoshi już w ogóle nie rozumiał.
– Chcesz
wchodzić na dziewiąte piętro po schodach? – zdziwił się, na co Hanamiya tylko
zacisnął zęby.
– Tak.
– No już nie
przesadzaj, chodź – pociągnął go w stronę otwierającej się windy, pakując ich
do środka i wciskając dziewiątkę. – Szkoda przegapić taką okazję, jak akurat
podjechała!
Hanamiya
wyglądał, jakby naprawdę chciał go zabić, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo
drzwi się zatrzasnęły.
To, co
zaskoczyło go najbardziej, gdy winda ruszyła, to że Hanamiya wręcz wbijał mu
paznokcie w dłoń, choć w ogóle na niego nie patrzył. Sam pochylił się, by na
niego spojrzeć, ale ten tylko odwrócił wzrok, zaciskając usta w jedną, cienką
kreskę.
– Hej – zaczepił
go ostrożnie. – Wszystko gra?
– Ten raz jeden
się zamknij – uzyskał cichą odpowiedź, której ton nijak pasował do zwyczajnego,
złośliwego czy pochmurnego głosu jego partnera. Był zły? Smutny? Ale czemu?
Przecież...
Sam drgnął, gdy
windą gwałtownie szarpnęło i stanęła w miejscu.
Nawet światło
zamigało i Kiyoshi przez ułamek sekundy poczuł się jak w tych wszystkich
horrorach, które oglądał. Przez moment gapili się na siebie z Hanamiyą, aż ten
nie wykrzywił w końcu twarzy ze złością, uderzając go gwałtownie a ramię.
– To twoja wina!
– zaatakował go, uderzając jeszcze raz.
– Moja?! –
zdziwił się autentycznie Teppei, łapiąc za rękę Makoto, który ponownie chciał
go uderzyć. – Przecież ja nic nie zrobiłem!
– Ty istniejesz,
Kiyoshi, to wystarczy! – warknął, wyrywając gwałtownie nadgarstek z jego
uścisku. Odwrócił się do panelu sterującego naciskając po kolei wszystkie
guziki, lecz winda jak stanęła tak najwyraźniej nie zamierzała się ruszyć.
– Niech ta
gówniana winda działa! – Hanamiya kopnął drzwi, lecz i to nie przyniosło
żadnego rezultatu, jednak Kiyoshi uznał za stosowne zareagować, zanim przyjdzie
mu do głowy zdemolować windę. I co wtedy powiedzą ich potencjalni sąsiedzi?
– Makoto,
spokojnie – odezwał się uspokajającym tonem głosu, kładąc mu rękę na ramieniu.
– Nie-do-ty-kaj-mnie
– wycedził chłopak, strącając jego dłoń. Kiyoshi znów spróbował go dotknąć, bo
wyglądał jakby dostał furii, ale bezskutecznie. – Czy ty rozumiesz, co ja do
ciebie mówię?!
– Nie rozumiem –
powiedział zgodnie z prawdą, bo naprawdę nie rozumiał tego wybuchu złości.
– To jesteś tępy
– usłyszał w odpowiedzi.
No tak. Tego się
mógł spodziewać. Że Hanamiya będzie złośliwy. Ale absolutnie nie spodziewał się
jego następnych słów:
– Duszę się.
– C-co? –
wyjąkał, wytrącony z równowagi, nie wiedząc czy to jakiś żart czy coś.
– Nie
słyszałeś?! Duszę się, jest za mało tlenu! – warknął Hanamiya, opierając się o
ścianę. – Zadzwoń na alarm.
– Jesteśmy tu
dopiero od minuty, jakim cudem...
– DZWOŃ.
Przełknął resztę
swoich słów i potulnie nacisnął guzik alarmowy. Bogu dzięki ktoś się zgłosił,
więc wyjaśnił krótko sytuację, otrzymując zapewnienie, że już ktoś jedzie i że
będą niebawem.
Odwrócił się z
uśmiechem, by powiedzieć o tym swojemu partnerowi i zamrugał ze zdziwieniem,
gdy zobaczył go przykurczonego na ziemi, z głową między kolanami.
– Co robisz? –
zagadnął go ostrożnie, obawiając się wybuchu.
– Gówno. Wyjdź
stąd – warknął stłumionym głosem.
– Jak mam stąd
wyjść, skoro winda utknęła? – spytał z niezrozumieniem. Hanamiya zachowywał się
jakby co najmniej stracił trochę rozumu i to zaczęło niepokoić Kiyoshiego.
– Zamknij się!
Zamknij i nic do mnie nie mów! – krzyknął na niego, nieco wyższym, w ogóle niepasującym
do Hanamiyi głosem, pochylając głowę jeszcze niżej i oddychając ze świstem.
Dopiero ten ciężki oddech sprawił, że w głowie Kiyoshiego coś zaskoczyło.
– Masz
klaustrofobie? – spytał, czując lekką panikę, gdy zaczęło do niego docierać, co
się może stać, jeżeli winda szybko nie ruszy.
– Nie. Odwal
się. – Nawet jego słowa nie brzmiały z taką złością jakiejś się po nim
spodziewał, dlatego tym mocniej odczul niepokój. Zwłaszcza gdy jego partner
pochylił głowę jeszcze niżej, o ile to możliwe, oddychając jakby
hiperwentylował.
– Makoto... – zaczął,
kucając przed nim i próbując go dotknąć, lecz ten odsunął jego rękę. Nie
uderzył.
– Odsuń się. I
nie mów tak do mnie.
– Ale...
– Odsuń się, tu
jest za ciasno!
Kiyoshi umilkł,
siadając po przeciwnej stronie, próbując pospiesznie zebrać myśli. Jak miał mu
pomóc, jak go uspokoić? Przyglądał mu się, czując jak mu niedobrze od
bezsilności, jaką teraz czuł.
– Hanamiya –
zaczął w końcu cicho, patrząc na niego z uwagą. – Spokojnie. Zaraz stąd
wyjdziemy. Już zadzwoniłem, ktoś przyjedzie.
– Za ile? –
rzucił chłopak i coś zwinęło się w żołądku Kiyoshiego, gdy widział jak ten
wczepia się palcami we własne włosy.
– Za niedługo –
powiedział i wziął głęboki wdech, czując że ma pewien pomysł. – Jak wspominasz
swój najlepszy mecz koszykówki?
– Co? – Hanamiya
podniósł na chwilę głowę, by na niego spojrzeć, co odebrał za dobry znak.
– Z kim
graliście? Gdzie? – naciskał dalej, a Hanamiya patrzył na niego przez krótką
chwilę, nim przełknął ślinę i ponownie zwiesił głowę.
– Mógłbyś się
łaskawie w końcu...
– Odpowiedz mi –
nakazał stanowczo, zdeterminowany by podtrzymać dialog, by Hanamiya w końcu
zaczął oddychać bardziej naturalnie, by na czymś się skupił, by choć przez
chwilę nie myślał o tym, że jest tu zamknięty.
Skłamałby
mówiąc, że nie czuje się winny. Już rozumiał to niedorzeczne zachowanie swojego
partnera gdy tylko weszli na klatkę schodową. Jak mógł być takim idiotą, by
tego nie zauważyć! A przede wszystkim dlaczego w ogóle nie wiedział, że
Hanamiya ma klaustrofobię? Powinien wiedzieć takie rzeczy, w końcu Hanamiya był
jego partnerem, odpowiadał w jakimś stopniu za niego, czyż nie?
Ten przełknął ślinę,
przymykając oczy i marszcząc lekko czoło, ale nie w wyrazie złości, jak to
zazwyczaj bywało, a skupienia.
– Druga liceum –
odezwał się w końcu, gdy Kiyoshi stracił już nadzieję na to, że ten przemówi do
niego chociaż słowo.
– Z kim
graliście? – zapytał nieco uspokojony, choć miał nadzieję, że nie był to mecz z
nimi. To nie była dobra gra.
– Przyjechali do
nas uczniowie z wymiany. Z Ameryki i z Francji. – Hanamiya przełknął jeszcze
raz mocno ślinę, pocierając bok głowy. Kiyoshi zacisnął usta, widząc jego twarz
zroszoną lekkim potem. – Zrobili nam w szkole mini turniej.
– Kto wygrał? –
zapytał, cały czas przyglądając mu się z uwagą.
– Głupie
pytanie. – Hanamiya prychnął cicho i Kiyoshi jeszcze nigdy tak się nie cieszył
na jego złośliwości. – Oczywiście my. Myślisz, że kto był ich kapitanem i
trenerem?
– Nie było ci
ciężko? – zagadnął go, będąc w sumie ciekawy, jak Hanamiya radził sobie na obu
tych funkcjach jednocześnie. Nigdy go o to nie pytał.
– Nie –
odpowiedział mu krótko, biorąc głęboki wdech i opierając głowę o metalową
ścianę windy. – Mało komu odpowiadał nasz styl gry, nie miałem zbyt wiele osób
pod sobą.
Kiyoshi z ulgą
widział, że chociaż jego głos był cichy i dość słaby, to jednak trzymał jaką
taką ciągłość, co wskazywało że jego oddech uspokoił się choć trochę. Była
szansa, że Hanamiya nie dostanie ataku paniki, nie zemdleje i wyjdą stąd cali i
zdrowi.
– To i tak dość
sporo jak na gimnazjalistę – stwierdził, uśmiechając się lekko i samemu również
opierając głowę o metalowe drzwi windy za sobą.
– Nic wielkiego
– burknął, przymykając powieki, przecierając dłonią twarz. Kiyoshi z ulgą
pomyślał o tym, że najgorsze mają już chyba za sobą
– Prowadzenie
drużyny to nie jest nic wielkiego – zaprotestował, myśląc o tym, że sam wolał
nie być nawet kapitanem, a co dopiero jeszcze trenerem. – Byłeś taki mądry już
w gimnazjum?
– Ja zawsze
byłem mądry, Kiyoshi – warknął, trącając butem jego nogę i patrząc na niego z
lekką irytacją w oczach i Kiyoshiemu przeleciało przez myśl, od kiedy ten widok
potrafi sprawiać mu tyle radości co teraz.
– A skąd mam
wiedzieć – odparł mu już pogodniej, niezrażony jego miną. Hanamiya oddychał już
prawie normalnie, dlatego podtrzymywał tę rozmowę jeszcze przez dłuższą chwilę.
Sam nie wiedział, ile tam przesiedzieli, nim usłyszał głos zza windy:
– Wszystko w
porządku?
Kiyoshi
momentalnie się poderwał, a Hanamiya tylko zbladł, jakby na nowo przypomniał
sobie, gdzie się znajduje.
– Zaraz otworzę
drzwi – usłyszeli ponownie i Kiyoshi kucnął przy swoim partnerze, łapiąc go za
rękę.
– Nie bój się –
wyszeptał łagodnie.
– Nie boję –
prychnął Hanamiya, choć jego oczy i drżąca, spocona dłoń mówiły coś innego.
Kiyoshi
uśmiechnął się lekko. Hanamiya chyba nigdy nie okazywał słabości i z jakiś
dziwnych powodów fakt, że je dostrzegał, wywoływały w nim rozczulenie.
Po chwili drzwi
się rozsunęły i mogli dostrzec, że winda utknęła idealnie w połowie między
piętrami.
– W porządku? –
spytał pan z serwisu, zaglądając do nich. – Dacie radę przejść?
– Myślę, że bez
problemu – odezwał się Kiyoshi, podchodząc do drzwi i oglądając przejście, jakie
mieli. Co prawda musieliby się podciągnąć, ale z drugiej strony otwór był na
tyle duży, że na pewno obaj się zmieszczą.
– To świetnie, w
takim razie możecie wychodzić.
– Hanamiya, idź
pierw…
– Nigdzie nie
idę – przerwał mu ze złością i napięciem w głosie i Kiyoshi aż zamrugał
zdezorientowany, patrząc na swojego zirytowanego partnera.
– Ale jak to?
Nie wygłupiaj się, Hanamiya, przecież możemy w końcu stąd wyjść!
– Zdurniałeś?
Przecież może spaść i przeciąć nas wpół! – warknął zirytowany i Kiyoshi zawahał
się chwilę. Brzmiało to absurdalnie, w końcu gdyby winda miała spaść, to mogłaby
już dawno to zrobić, ale przecież tego właśnie Hanamiya się obawiał, prawda? Że
coś się stanie, gdy będą w środku.
– Przepraszam
bardzo – zagadnął człowieka z serwisu. – Czy dałoby radę podciągnąć trochę
windę?
Ten spojrzał na
nich i uśmiechnął się lekko. Z pewnością to nie pierwszy raz kiedy spotykał
kogoś z klaustrofobią, przemknęło Kiyoshiemu przez myśl, jednak ten nie zadawał
już zbędnych pytań.
– Da się zrobić,
ale to chwilę potrwa.
Godzinę później
byli już w domu. Ostatecznie nie obejrzeli mieszkania, Kiyoshi zadzwonił do
właścicielki i wyjaśnił jej sytuację, Hanamiya był zbyt wściekły, zirytowany, a
przede wszystkim zmęczony, jeszcze by ją zwyzywał za sam fakt mieszkania na
dziewiątym piętrze.
Ledwie wrócili
do siebie, a ten po prostu udał się do sypialni, przebierając się w coś
luźniejszego i zniknął na balkonie, zakopując się w swoim ulubionym fotelu.
Kiyoshi raz jeden nie próbował się z nim integrować, po prostu poszedł do
sklepu po jego ulubioną, gorzką czekoladę – drogą jak diabli ale tym razem nad
tym nie płakał – i zajrzał do niego tylko na chwilę, kładąc mu ją na stole.
Miał ochotę go przeprosić, porozmawiać, a przede wszystkim zapytać, dlaczego
nie powiedział mu wcześniej, ale przesunął tylko palcami po jego włosach.
– Uszykuję ci
kąpiel, chcesz? – zapytał, uśmiechając się lekko.
– Nic od ciebie
nie chcę – prychnął Hanamiya, jednak sięgając po czekoladę, odpakowując ją i
łamiąc sobie kawałek. Uśmiechnął się więc tylko szerzej, zadowolony że trafił w
dziesiątkę, i wrócił do mieszkania przyszykować mu kąpiel.
A raczej im.
Mieli w końcu sporo do wyjaśnienia.
OPÓŹNIONA, ALE JESTEM!
OdpowiedzUsuńObrażając przy okazji pół świata, niedzielnych kierowców i Kiyoshiego. Tak dla zasady. Już taki był ten Hanamiya. - a ja myślałam, że Teppei nie dostrzega tej karuzeli hejtów, a on ją jednak dostrzega, tylko ignoruje. DDDDDDDDD;
OdpowiedzUsuńJA JUŻ PRZYPUSZCZAM, ŻE HANAMYIA BOI SIĘ WIND CZY COŚ. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD windy są straszne, złe i w ogóle. Jak byłam mała i pomieszkiwałam u babci, a ona mieszkała na 7 piętrze, to zawsze szłam z buta. DDDD; DLATEGO JESTEM TAKA STRONG TERAZ. HANAMYIA IDŹ W MOJE ŚLADY.
Czasem nawet Makoto musiał ulegać pod jego racjonalnymi argumentami! - O JAK RYKNĘŁAM XDDDDDDDDD KIYOSHI NAPRAWDĘ MYŚLI, ŻE JEST MĄDRY. XDDDDDDDDDDDDDD TEN JEGO ARGUMENT BYŁ TAK SAMO RACJONALNY JAK TO, ŻE KOT NIE JEST WINNY XDDDD
– Chcesz wchodzić na dziewiąte piętro po schodach? – zdziwił się, na co Hanamiya tylko zacisnął zęby.
– Tak. - HANAYMIA CHCE ROBIĆ MIĘŚNIE, ŻEBY NIE BYĆ TAKI CHUDZITKI PRZY SWOIM WESOŁYM BARA. ON TEŻ MA MARZENIA!!!!
Sam drgnął, gdy windą gwałtownie szarpnęło i stanęła w miejscu. - Tak mi się wydaje, że Teppei właśnie wręczył Hanamyia jego wiaderko przegrywu.
– To twoja wina! – zaatakował go, uderzając jeszcze raz.
– Moja?! – TAK MASZ RACJĘ HANAMYIA!!!!! TO WINA TEPPEIA!!! DBRZE!!!! TAK MU MÓW!!!! NIE DAJ SIĘ !!!! LUDZIE NIECH SWOJE MYŚLĄ. NIE DAJ SIĘ. Z DIABŁEM DO PIEKŁA WYŚLĄ. NIE DAAAAJ SIĘ WARTO BYĆ ZAWSZE SOBĄ!!!
– Ty istniejesz, Kiyoshi, to wystarczy! - TWOJE JESTESTWO JEST BŁĘDEM.
– Niech ta gówniana winda działa! – a takich sytuacjach najlepiej być Bogiem, bo wtedy słowo stałoby się ciałem. DDDDDDDDD;
– Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?!
– Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą, bo naprawdę nie rozumiał tego wybuchu złości.
– To jesteś tępy - TAK WŁAŚNIE MU MÓW!! XDDD TO NIE TAK, ŻE SIĘ BOISZ I SIĘ WSTYDZISZ, TO KIOSHI JEST DEBILE I ON NIE ROZUMIE XDDDDDDDDDD
– Duszę się.
– C-co? – wyjąkał, wytrącony z równowagi, nie wiedząc czy to jakiś żart czy coś.
– Nie słyszałeś?! Duszę się, jest za mało tlenu! - KIYOSHI DRANIU ZABRAŁEŚ TLEN HANAMYIE BO TWOJE MIĘŚNIE POTRZEBUJĄ GO ZA DUŻO!!!!
– Gówno. Wyjdź stąd - WYJDŹ Z ZAMKNIĘTEJ WINDY POWIEDZIAŁEM. POWIEDZIAŁEM WYJDŹ!
Płakałam, jak Kiyoshi tak o tym meczu zaczął nawijać, zadawać te pytania. I jak był taki wyrozumiały i samego siebie karcił, że nie zauważył. ;aaaaaa; Był taki cudowny. ;aaaa; Dzielny bara zawsze da radę. ;aaaaa;