sobota, 18 czerwca 2016

Pasmo wspólnych niepowodzeń [5/16]; KiyoHana

Jako że nie mamy kiedy jeść, spać, żyć, oddychać, aktualki mogą pojawiać się z lekkim opóźnieniem.

~*~

– Łaa, jaka ładna ta okolica! – Kiyoshi uśmiechnął się szeroko, opuszczając szybę w samochodzie i wpuszczając do środka świeże powietrze.
Wszędzie wokoło były równo przystrzyżone krzewy, kwitnące drzewka i kwiaty, a trawa wydawała się po prostu rosnąć na określoną wysokość kilku centymetrów. Siedzący koło niego Hanamiya tylko prychnął pod nosem lekceważąco, ale Kiyoshi kompletnie się tym nie przejął, bo jego partner robił to nagminnie. Zresztą, gdyby coś mu nie odpowiadało, na pewno jasno by to wyraził. Obrażając przy okazji pół świata, niedzielnych kierowców i Kiyoshiego. Tak dla zasady. Już taki był ten Hanamiya.
– Podoba mi się tutaj – dodał, wychylając się przez otwarte okno, rozglądając się po wysokich budynkach. Jakoś tak czuł, że to miejsce było by naprawdę świetne do zamieszkania. - Który to był blok?
– Dziewiąty – mruknął Hanamiya. – Ten, pod którym zaparkowałem, głupku.
– No to na co czekamy, chodźmy!
Hanamiya westchnął tylko, gasząc silnik i odpinając pasy, ale Kiyoshi nie czekał na niego, wychodząc z auta i rozglądając się wokół. Budynek i okolica były przepiękne, nowoczesne, a przy blokach widział kamery. Mógł czuć się tutaj bezpiecznie, choć z drugiej strony, czy w takiej dzielnicy były jakieś tanie mieszkania? To akurat wybierał jego partner, więc nawet nie zwrócił uwagi na cenę. Ale cóż, nie zaszkodzi go obejrzeć.
Poczekał na niego przy domofonie na klatkę schodową, niezwykle podekscytowany. W końcu to mógł być ich nowy dom! Nie rozumiał więc, czemu Hanamiya wygląda na zupełnie nieprzejętego i znudzonego.
– Zadzwoń pod 59 – mruknął mu tylko, opierając się o ścianę i przymykając oczy.
Kiyoshi przycisnął guzik przy wskazanym numerze i uśmiechnął się, słysząc łagodne, kobiece "Tak?".
– Dzień dobry, przyszliśmy w sprawie mieszkania do wynajęcia.
– Dobrze, zapraszam na dziewiąte piętro.
Hanamiya otworzył gwałtownie oczy, marszcząc brwi.
– Kiyoshi! – syknął niespodziewanie, na co tylko rzucił mu zaskoczone spojrzenie. Miła pani otworzyła im drzwi, które teraz uchylił przed swoim facetem. – Zazwoń jeszcze raz i powiedz, że jednak rezygnujemy.
– Co? – zdumiał się, patrząc na niego ze zdziwieniem. – Przecież jeszcze go nie widziałeś?
– Po prostu to zrób!
W jego głosie było coś, czego Kiyoshi wcześniej nie słyszał. Patrzył więc na niego przez chwilę, aż w końcu uśmiechnął się pokrzepiająco, łapiąc go za rękę.
– O co chodzi? Dalej, zobaczymy to mieszkanie, jak nam się nie spodoba, to pojedziemy dalej!
Hanamiya zacisnął zęby, patrząc gdzieś w bok. Pochylił się więc nad nim, całując go krótko w czoło i zaciskając mocniej palce na jego dłoni.
– Chodź, być może jest to mieszkanie naszych marzeń! Będzie zabawnie!
Hanamiya miał minę, którą Kiyoshi często klasyfikował jako tę, po której zazwyczaj następuje jakiś wybuch, wyrażający niezadowolenie jego partnera, lecz przecież wiedział, że Hanamiya często wybucha, tak o sobie, więc dopóki nie zacznie jeszcze marszczyć swojego czoła, wszystko jest w porządku.
– Mamy szukać mieszkania, a nie bawić się – warknął pod nosem, niechętnie wchodząc za Kiyoshim na klatkę schodową.
– Oj tam, przecież to też może być zabawa. – Teppei zaśmiał się, z przyjemnością rozglądając się po czystym, zadbanym korytarzu. – Zresztą sam znalazłeś to miejsce, więc chociaż je zobaczmy, skoro już przyjechaliśmy.
Hanamiya burknął coś pod nosem, czego nie dosłyszał. Czasem nawet Makoto musiał ulegać pod jego racjonalnymi argumentami!
– Gdzie ty idziesz?!
Aż się zatrzymał, gdy Hanamiya szarpnął go za rękę, gromiąc go przy okazji spojrzeniem.
– Do windy? – Uśmiechnął się z niezrozumieniem.
– Tam są schody. – Hanamiya wskazał je machnięciem ręki, wyglądając coraz bardziej ponuro, a czego Kiyoshi już w ogóle nie rozumiał.
– Chcesz wchodzić na dziewiąte piętro po schodach? – zdziwił się, na co Hanamiya tylko zacisnął zęby.
– Tak.
– No już nie przesadzaj, chodź – pociągnął go w stronę otwierającej się windy, pakując ich do środka i wciskając dziewiątkę. – Szkoda przegapić taką okazję, jak akurat podjechała!
Hanamiya wyglądał, jakby naprawdę chciał go zabić, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo drzwi się zatrzasnęły.
To, co zaskoczyło go najbardziej, gdy winda ruszyła, to że Hanamiya wręcz wbijał mu paznokcie w dłoń, choć w ogóle na niego nie patrzył. Sam pochylił się, by na niego spojrzeć, ale ten tylko odwrócił wzrok, zaciskając usta w jedną, cienką kreskę.
– Hej – zaczepił go ostrożnie. – Wszystko gra?
– Ten raz jeden się zamknij – uzyskał cichą odpowiedź, której ton nijak pasował do zwyczajnego, złośliwego czy pochmurnego głosu jego partnera. Był zły? Smutny? Ale czemu? Przecież...
Sam drgnął, gdy windą gwałtownie szarpnęło i stanęła w miejscu.
Nawet światło zamigało i Kiyoshi przez ułamek sekundy poczuł się jak w tych wszystkich horrorach, które oglądał. Przez moment gapili się na siebie z Hanamiyą, aż ten nie wykrzywił w końcu twarzy ze złością, uderzając go gwałtownie a ramię.
– To twoja wina! – zaatakował go, uderzając jeszcze raz.
– Moja?! – zdziwił się autentycznie Teppei, łapiąc za rękę Makoto, który ponownie chciał go uderzyć. – Przecież ja nic nie zrobiłem!
– Ty istniejesz, Kiyoshi, to wystarczy! – warknął, wyrywając gwałtownie nadgarstek z jego uścisku. Odwrócił się do panelu sterującego naciskając po kolei wszystkie guziki, lecz winda jak stanęła tak najwyraźniej nie zamierzała się ruszyć.
– Niech ta gówniana winda działa! – Hanamiya kopnął drzwi, lecz i to nie przyniosło żadnego rezultatu, jednak Kiyoshi uznał za stosowne zareagować, zanim przyjdzie mu do głowy zdemolować windę. I co wtedy powiedzą ich potencjalni sąsiedzi?
– Makoto, spokojnie – odezwał się uspokajającym tonem głosu, kładąc mu rękę na ramieniu.
– Nie-do-ty-kaj-mnie – wycedził chłopak, strącając jego dłoń. Kiyoshi znów spróbował go dotknąć, bo wyglądał jakby dostał furii, ale bezskutecznie. – Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?!
– Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą, bo naprawdę nie rozumiał tego wybuchu złości.
– To jesteś tępy – usłyszał w odpowiedzi.
No tak. Tego się mógł spodziewać. Że Hanamiya będzie złośliwy. Ale absolutnie nie spodziewał się jego następnych słów:
– Duszę się.
– C-co? – wyjąkał, wytrącony z równowagi, nie wiedząc czy to jakiś żart czy coś.
– Nie słyszałeś?! Duszę się, jest za mało tlenu! – warknął Hanamiya, opierając się o ścianę. – Zadzwoń na alarm.
– Jesteśmy tu dopiero od minuty, jakim cudem...
– DZWOŃ.
Przełknął resztę swoich słów i potulnie nacisnął guzik alarmowy. Bogu dzięki ktoś się zgłosił, więc wyjaśnił krótko sytuację, otrzymując zapewnienie, że już ktoś jedzie i że będą niebawem.
Odwrócił się z uśmiechem, by powiedzieć o tym swojemu partnerowi i zamrugał ze zdziwieniem, gdy zobaczył go przykurczonego na ziemi, z głową między kolanami.
– Co robisz? – zagadnął go ostrożnie, obawiając się wybuchu.
– Gówno. Wyjdź stąd – warknął stłumionym głosem.
– Jak mam stąd wyjść, skoro winda utknęła? – spytał z niezrozumieniem. Hanamiya zachowywał się jakby co najmniej stracił trochę rozumu i to zaczęło niepokoić Kiyoshiego.
– Zamknij się! Zamknij i nic do mnie nie mów! – krzyknął na niego, nieco wyższym, w ogóle niepasującym do Hanamiyi głosem, pochylając głowę jeszcze niżej i oddychając ze świstem. Dopiero ten ciężki oddech sprawił, że w głowie Kiyoshiego coś zaskoczyło.
– Masz klaustrofobie? – spytał, czując lekką panikę, gdy zaczęło do niego docierać, co się może stać, jeżeli winda szybko nie ruszy.
– Nie. Odwal się. – Nawet jego słowa nie brzmiały z taką złością jakiejś się po nim spodziewał, dlatego tym mocniej odczul niepokój. Zwłaszcza gdy jego partner pochylił głowę jeszcze niżej, o ile to możliwe, oddychając jakby hiperwentylował.
– Makoto... – zaczął, kucając przed nim i próbując go dotknąć, lecz ten odsunął jego rękę. Nie uderzył.
– Odsuń się. I nie mów tak do mnie.
– Ale...
– Odsuń się, tu jest za ciasno!
Kiyoshi umilkł, siadając po przeciwnej stronie, próbując pospiesznie zebrać myśli. Jak miał mu pomóc, jak go uspokoić? Przyglądał mu się, czując jak mu niedobrze od bezsilności, jaką teraz czuł.
– Hanamiya – zaczął w końcu cicho, patrząc na niego z uwagą. – Spokojnie. Zaraz stąd wyjdziemy. Już zadzwoniłem, ktoś przyjedzie.
– Za ile? – rzucił chłopak i coś zwinęło się w żołądku Kiyoshiego, gdy widział jak ten wczepia się palcami we własne włosy.
– Za niedługo – powiedział i wziął głęboki wdech, czując że ma pewien pomysł. – Jak wspominasz swój najlepszy mecz koszykówki?
– Co? – Hanamiya podniósł na chwilę głowę, by na niego spojrzeć, co odebrał za dobry znak.
– Z kim graliście? Gdzie? – naciskał dalej, a Hanamiya patrzył na niego przez krótką chwilę, nim przełknął ślinę i ponownie zwiesił głowę.
– Mógłbyś się łaskawie w końcu...
– Odpowiedz mi – nakazał stanowczo, zdeterminowany by podtrzymać dialog, by Hanamiya w końcu zaczął oddychać bardziej naturalnie, by na czymś się skupił, by choć przez chwilę nie myślał o tym, że jest tu zamknięty.
Skłamałby mówiąc, że nie czuje się winny. Już rozumiał to niedorzeczne zachowanie swojego partnera gdy tylko weszli na klatkę schodową. Jak mógł być takim idiotą, by tego nie zauważyć! A przede wszystkim dlaczego w ogóle nie wiedział, że Hanamiya ma klaustrofobię? Powinien wiedzieć takie rzeczy, w końcu Hanamiya był jego partnerem, odpowiadał w jakimś stopniu za niego, czyż nie?
Ten przełknął ślinę, przymykając oczy i marszcząc lekko czoło, ale nie w wyrazie złości, jak to zazwyczaj bywało, a skupienia.
– Druga liceum – odezwał się w końcu, gdy Kiyoshi stracił już nadzieję na to, że ten przemówi do niego chociaż słowo.
– Z kim graliście? – zapytał nieco uspokojony, choć miał nadzieję, że nie był to mecz z nimi. To nie była dobra gra.
– Przyjechali do nas uczniowie z wymiany. Z Ameryki i z Francji. – Hanamiya przełknął jeszcze raz mocno ślinę, pocierając bok głowy. Kiyoshi zacisnął usta, widząc jego twarz zroszoną lekkim potem. – Zrobili nam w szkole mini turniej.
– Kto wygrał? – zapytał, cały czas przyglądając mu się z uwagą.
– Głupie pytanie. – Hanamiya prychnął cicho i Kiyoshi jeszcze nigdy tak się nie cieszył na jego złośliwości. – Oczywiście my. Myślisz, że kto był ich kapitanem i trenerem?
– Nie było ci ciężko? – zagadnął go, będąc w sumie ciekawy, jak Hanamiya radził sobie na obu tych funkcjach jednocześnie. Nigdy go o to nie pytał.
– Nie – odpowiedział mu krótko, biorąc głęboki wdech i opierając głowę o metalową ścianę windy. – Mało komu odpowiadał nasz styl gry, nie miałem zbyt wiele osób pod sobą.
Kiyoshi z ulgą widział, że chociaż jego głos był cichy i dość słaby, to jednak trzymał jaką taką ciągłość, co wskazywało że jego oddech uspokoił się choć trochę. Była szansa, że Hanamiya nie dostanie ataku paniki, nie zemdleje i wyjdą stąd cali i zdrowi.
– To i tak dość sporo jak na gimnazjalistę – stwierdził, uśmiechając się lekko i samemu również opierając głowę o metalowe drzwi windy za sobą.
– Nic wielkiego – burknął, przymykając powieki, przecierając dłonią twarz. Kiyoshi z ulgą pomyślał o tym, że najgorsze mają już chyba za sobą
– Prowadzenie drużyny to nie jest nic wielkiego – zaprotestował, myśląc o tym, że sam wolał nie być nawet kapitanem, a co dopiero jeszcze trenerem. – Byłeś taki mądry już w gimnazjum?
– Ja zawsze byłem mądry, Kiyoshi – warknął, trącając butem jego nogę i patrząc na niego z lekką irytacją w oczach i Kiyoshiemu przeleciało przez myśl, od kiedy ten widok potrafi sprawiać mu tyle radości co teraz.
– A skąd mam wiedzieć – odparł mu już pogodniej, niezrażony jego miną. Hanamiya oddychał już prawie normalnie, dlatego podtrzymywał tę rozmowę jeszcze przez dłuższą chwilę. Sam nie wiedział, ile tam przesiedzieli, nim usłyszał głos zza windy:
– Wszystko w porządku?
Kiyoshi momentalnie się poderwał, a Hanamiya tylko zbladł, jakby na nowo przypomniał sobie, gdzie się znajduje.
– Zaraz otworzę drzwi – usłyszeli ponownie i Kiyoshi kucnął przy swoim partnerze, łapiąc go za rękę.
– Nie bój się – wyszeptał łagodnie.
– Nie boję – prychnął Hanamiya, choć jego oczy i drżąca, spocona dłoń mówiły coś innego.
Kiyoshi uśmiechnął się lekko. Hanamiya chyba nigdy nie okazywał słabości i z jakiś dziwnych powodów fakt, że je dostrzegał, wywoływały w nim rozczulenie.
Po chwili drzwi się rozsunęły i mogli dostrzec, że winda utknęła idealnie w połowie między piętrami.
– W porządku? – spytał pan z serwisu, zaglądając do nich. – Dacie radę przejść?
– Myślę, że bez problemu – odezwał się Kiyoshi, podchodząc do drzwi i oglądając przejście, jakie mieli. Co prawda musieliby się podciągnąć, ale z drugiej strony otwór był na tyle duży, że na pewno obaj się zmieszczą.
– To świetnie, w takim razie możecie wychodzić.
– Hanamiya, idź pierw…
– Nigdzie nie idę – przerwał mu ze złością i napięciem w głosie i Kiyoshi aż zamrugał zdezorientowany, patrząc na swojego zirytowanego partnera.
– Ale jak to? Nie wygłupiaj się, Hanamiya, przecież możemy w końcu stąd wyjść!
– Zdurniałeś? Przecież może spaść i przeciąć nas wpół! – warknął zirytowany i Kiyoshi zawahał się chwilę. Brzmiało to absurdalnie, w końcu gdyby winda miała spaść, to mogłaby już dawno to zrobić, ale przecież tego właśnie Hanamiya się obawiał, prawda? Że coś się stanie, gdy będą w środku.
– Przepraszam bardzo – zagadnął człowieka z serwisu. – Czy dałoby radę podciągnąć trochę windę?
Ten spojrzał na nich i uśmiechnął się lekko. Z pewnością to nie pierwszy raz kiedy spotykał kogoś z klaustrofobią, przemknęło Kiyoshiemu przez myśl, jednak ten nie zadawał już zbędnych pytań.
– Da się zrobić, ale to chwilę potrwa.
Godzinę później byli już w domu. Ostatecznie nie obejrzeli mieszkania, Kiyoshi zadzwonił do właścicielki i wyjaśnił jej sytuację, Hanamiya był zbyt wściekły, zirytowany, a przede wszystkim zmęczony, jeszcze by ją zwyzywał za sam fakt mieszkania na dziewiątym piętrze.
Ledwie wrócili do siebie, a ten po prostu udał się do sypialni, przebierając się w coś luźniejszego i zniknął na balkonie, zakopując się w swoim ulubionym fotelu. Kiyoshi raz jeden nie próbował się z nim integrować, po prostu poszedł do sklepu po jego ulubioną, gorzką czekoladę – drogą jak diabli ale tym razem nad tym nie płakał – i zajrzał do niego tylko na chwilę, kładąc mu ją na stole. Miał ochotę go przeprosić, porozmawiać, a przede wszystkim zapytać, dlaczego nie powiedział mu wcześniej, ale przesunął tylko palcami po jego włosach.
– Uszykuję ci kąpiel, chcesz? – zapytał, uśmiechając się lekko.
– Nic od ciebie nie chcę – prychnął Hanamiya, jednak sięgając po czekoladę, odpakowując ją i łamiąc sobie kawałek. Uśmiechnął się więc tylko szerzej, zadowolony że trafił w dziesiątkę, i wrócił do mieszkania przyszykować mu kąpiel.
A raczej im. Mieli w końcu sporo do wyjaśnienia.

2 komentarze:

  1. OPÓŹNIONA, ALE JESTEM!

    OdpowiedzUsuń
  2. Obrażając przy okazji pół świata, niedzielnych kierowców i Kiyoshiego. Tak dla zasady. Już taki był ten Hanamiya. - a ja myślałam, że Teppei nie dostrzega tej karuzeli hejtów, a on ją jednak dostrzega, tylko ignoruje. DDDDDDDDD;
    JA JUŻ PRZYPUSZCZAM, ŻE HANAMYIA BOI SIĘ WIND CZY COŚ. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD windy są straszne, złe i w ogóle. Jak byłam mała i pomieszkiwałam u babci, a ona mieszkała na 7 piętrze, to zawsze szłam z buta. DDDD; DLATEGO JESTEM TAKA STRONG TERAZ. HANAMYIA IDŹ W MOJE ŚLADY.
    Czasem nawet Makoto musiał ulegać pod jego racjonalnymi argumentami! - O JAK RYKNĘŁAM XDDDDDDDDD KIYOSHI NAPRAWDĘ MYŚLI, ŻE JEST MĄDRY. XDDDDDDDDDDDDDD TEN JEGO ARGUMENT BYŁ TAK SAMO RACJONALNY JAK TO, ŻE KOT NIE JEST WINNY XDDDD
    – Chcesz wchodzić na dziewiąte piętro po schodach? – zdziwił się, na co Hanamiya tylko zacisnął zęby.
    – Tak. - HANAYMIA CHCE ROBIĆ MIĘŚNIE, ŻEBY NIE BYĆ TAKI CHUDZITKI PRZY SWOIM WESOŁYM BARA. ON TEŻ MA MARZENIA!!!!
    Sam drgnął, gdy windą gwałtownie szarpnęło i stanęła w miejscu. - Tak mi się wydaje, że Teppei właśnie wręczył Hanamyia jego wiaderko przegrywu.
    – To twoja wina! – zaatakował go, uderzając jeszcze raz.
    – Moja?! – TAK MASZ RACJĘ HANAMYIA!!!!! TO WINA TEPPEIA!!! DBRZE!!!! TAK MU MÓW!!!! NIE DAJ SIĘ !!!! LUDZIE NIECH SWOJE MYŚLĄ. NIE DAJ SIĘ. Z DIABŁEM DO PIEKŁA WYŚLĄ. NIE DAAAAJ SIĘ WARTO BYĆ ZAWSZE SOBĄ!!!
    – Ty istniejesz, Kiyoshi, to wystarczy! - TWOJE JESTESTWO JEST BŁĘDEM.
    – Niech ta gówniana winda działa! – a takich sytuacjach najlepiej być Bogiem, bo wtedy słowo stałoby się ciałem. DDDDDDDDD;
    – Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?!
    – Nie rozumiem – powiedział zgodnie z prawdą, bo naprawdę nie rozumiał tego wybuchu złości.
    – To jesteś tępy - TAK WŁAŚNIE MU MÓW!! XDDD TO NIE TAK, ŻE SIĘ BOISZ I SIĘ WSTYDZISZ, TO KIOSHI JEST DEBILE I ON NIE ROZUMIE XDDDDDDDDDD
    – Duszę się.
    – C-co? – wyjąkał, wytrącony z równowagi, nie wiedząc czy to jakiś żart czy coś.
    – Nie słyszałeś?! Duszę się, jest za mało tlenu! - KIYOSHI DRANIU ZABRAŁEŚ TLEN HANAMYIE BO TWOJE MIĘŚNIE POTRZEBUJĄ GO ZA DUŻO!!!!
    – Gówno. Wyjdź stąd - WYJDŹ Z ZAMKNIĘTEJ WINDY POWIEDZIAŁEM. POWIEDZIAŁEM WYJDŹ!
    Płakałam, jak Kiyoshi tak o tym meczu zaczął nawijać, zadawać te pytania. I jak był taki wyrozumiały i samego siebie karcił, że nie zauważył. ;aaaaaa; Był taki cudowny. ;aaaa; Dzielny bara zawsze da radę. ;aaaaa;

    OdpowiedzUsuń