piątek, 27 maja 2016

Pasmo wspólnych niepowodzeń [2/16]; KiyoHana



Zgodnie z obietnicą aktualka w piątek. Ciąg dalszy oneshotów o życiu Kiyoshiego z Hanamiyą. Dedykowane Kiri, jako że jest naszym jedynym czytelnikiem cri

~*~

Kiyoshi właściwie nie wiedział, co wyrwało go ze snu. W jednej chwili po prostu spał, a w następnej już słyszał ciche tykanie zegara i stłumiony przez zamknięte okno świergot ptaków. Gdy otworzył zaspane jeszcze oczy zauważył, że wokół panuje poranna szarówka. Więc znowu obudził się przed budzikiem. Z twarzą wciąż wciśniętą w poduszkę, zerknął na miejsce obok, które – znowu – było puste.
Teppei nigdy nie nazwałby siebie śpiochem. Owszem, lubił sobie czasem odpocząć, ale dużo bardziej wolał coś robić i nie marnować dnia na bezcelowe leżenie w łóżku. Wstawał z samego rana, a im dłuższy był dzień, tym wcześniej się budził i chociaż często bywało, że przez pewną chwilę chodził jeszcze nieprzytomnie zaspany, to dość szybko odzyskiwał rześkość.
Tym większym było dla niego zdziwieniem, że znalazła się osoba, która wstawała znacznie wcześniej niż on. Na tyle wcześnie, że chyba nawet wolał się nie zastanawiać, jaka była wtedy godzina. Dlatego puste miejsce obok niego nie było zbyt wielkim zaskoczeniem, chociaż nieraz sobie myślał, że całkiem miło by było mieć kogoś koło siebie, gdy człowiek się budzi. Kogoś, do kogo można by się ewentualnie przytulić i skraść jeszcze kilka przyjemnych chwil lenistwa.
Skłamałby mówiąc, że tego nie potrzebuje – puste łóżko o poranku nigdy nie nastrajało zbyt optymistycznie. Mimo to podniósł się z cichym westchnieniem, patrząc na zegarek. I tak za piętnaście minut miał dzwonić jego budzik, a ten kwadrans by go nie zbawił, lepiej było wstać wcześniej. Przeciągnął się więc, ziewając, po czym wyszedł z sypialni.
W mieszkaniu panowała cisza, więc zajrzał z ciekawością do kuchni, a później do salonu. Uśmiechnął się, widząc swojego kochanka w grubym swetrze, z kocem przerzuconymi przez nogi, który rozsiadł się na fotelu z książką.
– Musisz tak wcześnie wstawać? – zagadnął go, podchodząc bliżej i całując go w policzek. – Dzień dobry.
– Nie moja wina, że śpisz tak długo – mruknął mu w odpowiedzi mężczyzna, pozornie niezainteresowany pieszczotą, choć uwadze Kiyoshiego nie umknęło, jak delikatnie zmrużył oczy.
Uśmiechnął się więc i ponowił pocałunek, tym razem w usta, łagodnie pieszcząc jego wargi własnymi. Hanamiya smakował swoją poranną kawą bez cukru, czymś czego osobiście nie był w stanie wypić. Dlaczego ludzie robili takie rzeczy? Dlaczego tak się męczyli i pili gorzką?
– Idź umyj zęby – burknął Hanamiya, gdy odsunął się nieco, by spojrzeć mu w oczy. Roześmiał się tylko ciepło, odgarniając mu kosmyk włosów z czoła.
– Idę biegać, może potowarzyszysz mi pod prysznicem, jak wrócę?
– Zapomnij. – Hanamiya uniósł wyżej książkę, demonstrując, że skończył tę rozmowę, mimo to Kiyoshi i tak uśmiechnął się szerzej, idąc do łazienki. Nieszczególnie narzekał na te poranki.
W głębi ducha uważał, że Hanamiya o poranku jest niezwykle pocieszny. Chociaż nadal miał cięty język i mu docinał – Kiyoshi miał czasem wrażenie, że to coś w rodzaju hobby jego partnera – to o świcie jego język nie był aż tak ostry, a raczej burkliwy, jakby mimo tego że wstawał wcześniej, wcale nie był jeszcze dostatecznie rozbudzony. Teppei szybko przechodził z fazy rozespania w tryb aktywny. Zaraz decydował się choćby na krótką gimnastykę, która całkowicie przegoni resztki snu, zupełnie inaczej niż Hanamiya, który dzień zaczynał od swojej mocnej, gorzkiej kawy i książki.
– Na pewno nie idziesz ze mną? – spytał, stojąc w progu salonu gotowy na poranny bieg, przyglądając się, jak Hanamiya wolno przewraca stronę.
– Nie – odpowiedział jak zawsze, machając lekceważąco ręką w geście, który Kiyoshiemu zawsze kojarzył się tak jakoś arystokracko. Jakby Hanamiya przywykł do odprawiania tym gestem swoich sług. Nawet jeżeli tak było, nie bardzo się tym przejmował, a uśmiechał lekko, gdy chwilę później Makoto tłumił w tej samej dłoni ziewnięcie i jakby bardziej zagrzebywał się w ciepłym kocu, którym był owinięty.
Ranek był najlepszą porą na bieganie – powietrze było lekkie i świeże. Latem było idealnie, kiedy słońce nie grzało tak straszliwie, a wciąż utrzymywał się rześki chłód nocy. Gorzej sytuacja wyglądała zimą, ale do tego też przywykł. Dlatego nie rozumiał, dlaczego Hanamiya decydował się na wieczorne biegi. Kiedyś go o to zapytał, jednak ten tylko zbył go mówiąc, że lepiej mu się myśli i że ktoś taki jak Kiyoshi tego nie zrozumie. Cóż, tu się nie mylił, bo rzeczywiście tego nie rozumiał.
Jego poranny bieg zawsze trwał czterdzieści minut, akurat tyle, by zdążył nabrać chęci do życia, przyjemnie się zmęczyć, a także porządnie zgłodnieć. Miał nadzieję, że Hanamiya pomyśli o nim i zrobi mu śniadanie – często po tym właśnie poznawał, kiedy ten miał dobry humor.
Nie zawiódł się i tym razem. Wszedł do kuchni i z uśmiechem powitał dwa talerze na stole, gdy jego partner krążył po kuchni, przygotowując im jedzenie. Podszedł do niego, wyjmując mu nóż z dłoni i pocałował jego usta, odciskając na nich swój uśmiech.
Hanamiya mruknął niezbyt pochlebnie, gdy Kiyoshi złapał jego rękę, którą ten chciał go odsunąć i pocałował go raz jeszcze.
– Idź się umyć – odezwał się z wyraźnym niesmakiem, patrząc na Kiyoshiego. – Jesteś spocony.
– To chodź ze mną – odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej i postępując krok w przód, sprawiając tym samym, że Hanamiya chcąc nie chcąc musiał się cofnąć.
– Chyba żartujesz – prychnął ironicznie.
– W żadnym razie. – Pochylił się, chcąc go znów pocałować, jednak Hanamiya uchylił się w porę, próbując przy okazji uwolnić swoją rękę, którą ten głupek w dalszym ciągu trzymał. Jednak Kiyoshi nie tylko serce miał żelazne, ale ręce również, a Hanamiya najwyraźniej uważał, że szarpanie się z nim jest poniżej jego godności.
– Jestem zajęty, idź sobie sam.
– Oj, śniadanie nam nie ucieknie. – Zmrużył powieki w jeszcze szerszym uśmiechu, gdy Makoto ponownie cofnął się w tył.
– Nigdzie z tobą nie idę, rozumiesz?
– Nie daj się prosić. – Kiyoshi pochylił się nad nim, zadowolony, gdy ten w końcu nie mógł się cofać, a jego biodra dotknęły szafki znajdującej się za jego plecami. – Makoto...
– Nie nazywaj mnie tym niedorzecznym imieniem – prychnął mężczyzna, bezskutecznie próbując go odsunąć, więc Kiyoshi z uśmiechem przechylił głowę, całując go po uchu. Wiedział doskonale, jak bardzo wrażliwe jest to miejsce i uśmiechnął się szerzej, słysząc ciche przekleństwo swojego partnera.
– To jak, idziemy? – wymruczał, obejmując go ciaśniej i nim ten w ogóle zdążył cokolwiek powiedzieć, po prostu chwycił go na ręce, pozwalając by oplótł go nogami w pasie.
– Ale masz się myć szybko! I postaw mnie, do cholery jasnej!
Kiyoshi tylko roześmiał się ciepło, nucąc cicho pod nosem, gdy skierował się w stronę łazienki.

4 komentarze:

  1. FUCK I CZEMU O 16
    JA TU MIAŁAM INFO ŻE O 18
    CZEMU KŁAMIECIE SWOJEGO JEDYNEGO CZYTELNIKA
    CO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że jest 22 i nie powinnam rzucać się akurat o to, ale czuję się okłamana i znieważona. do tego krzyczę na całą chatę A KIEDY PRZYJDZIE PO MNIE ZEGARMISTRZ ŚWIARŁA PURPOUROWY TO BĘDĘ JASNY I GOTOWY
      będąc
      jasna i gotowa
      rozpoczynam czytanie.

      Usuń
  2. Ten początek szczerze wybił mnie z rytmu. Ale nie w złym znaczeniu. To coś w stylu... Spodziewałam się, że dosłownie każdy fargment wszystkich one-shotów będzie taki nastawiony bardzo humorystycznie. Że będę Teppei wesoły bara, który będzie tylko wesołym, głupiutkim bara. A tutaj tak... Tak inaczej. Że Teppei chciałby się budzić przy kimś, czuć kogoś obok siebie. To raczej Teppei zawsze jest tym, który jest obok kogoś, który przy kimś zostaje, to obok niego ktoś inny mógłby się obudzić, bo Teppei nie wydaje się potrzebować takich rzeczy, nie chce skupiać na sobie czyjejś uwagi, a chce swoją uwagę dawać innym. Nie wiem, czy nie gadam od rzeczy, ale ten fragment o poranku wydał mi się tak szalenie ważny dla samego Teppeia. Że on by chciał, nawet jeśli to tylko ulotne, jeszcze zaspane pragnienie, to chciałby, by Hanamyia, mimo, że go takiego, jakim on jest, czasami... Czasami choć odrobinę zainteresował się tym, czego chce Teppei. Nawet jeśli miałoby to być po prostu wspólne poleżenie chwilę na kanapie w ciszy. Że takie drobnoski dla Teppeia mogą się stać cholernie ważne. I że to, że myśli o tym od razu po przebudzeniu tylko pokazuje, że on sam nie jest tego świadomy, że odrzuca od siebie wszystko, co jest w nim egoistyczne.
    Serio mogę gadać od rzeczy, ale mnie to strasznie urzekło i bardzo pasowało do postaci, jaką jest Kiyoshi.
    – Idź umyj zęby – burknął Hanamiya, gdy odsunął się nieco, by spojrzeć mu w oczy. Roześmiał się tylko ciepło, odgarniając mu kosmyk włosów z czoła. - tutaj wyczuwam mocno pewnego rodzaju niechęć do mycia zębów Teppeia. DDDDDDDDDDDDDDDDDDD; XDDDDDDDDDDDD
    JAK MOŻNA PIĆ KAWĘ BEZ CUKRU. JEZU. JAK.
    ja rozumiem, dieta, utrzymanie lini, etc, ale TO JEST PO PROSTU NIEDOBRE. DDDDDDDDDDDD; Prawdopodobnie pierwszy raz w życiu trzymam stronę Teppeia, co ten Wasze ficzki ze mną robio. xDDDD
    Teppei, musisz iść na nauki do Muu. Muu powinien robić jakieś warsztaty z serii "Jak wyciągnąć swojego burkliwego, uzależnionego od kawy mężczyznę na poranne bieganie?" lub "Jak sobie radzić, kiedy twój partner jest całe życie nieubawiony?". Teppeiowi by się przydało. XDDDDDDDD
    małe pytanie - czy Teppei biega 8 minut i 2 minuty marszu, czy całe 40 minut biega?
    I tym razem jestem po stronie Makoto. Lepiej się biega wieczorem. Zwłaszcza latem. Najlepiej tuż po zachodzie słońca, kiedy jeszcze czuje się upał dnia, ale on jakby poddaje się chłodniejszej nocy. Tu cudowne uczucie. Cisza jest wtedy błoga. Rano wydaje mi się jakaś przerażająca.
    Jejku, jaki słodki poranek. ;aaaaa; Hanamyia tak naprawdę chce się myć z Teppeiem, on tylko tak udaje takiego niedostępnego, ale robi Teppeiowi śniadanko po to, żeby go zachęccić.
    Bardzo mi się podobało! ;aaaaa; Było takie... Nie takie jak ostatnio, bardzo śmieszkowe, a utrzymało taki... Lekki, ciepły klimat letniego poranka. To dobrze. Bardzo dobrze.
    Bardzo dziękuję za dedykację, aaaaaaa. 'aaaaaaaaaaaa' Zobaczyłam tam swój nick i aż nie wierzyłam. To jeden z nielicznych ficzków dedykowanych tylko mi. Wzruszyłam się hardo. ;aaaa; Thanks you girls. <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i w końcu nie umył tych zębów. co za brudas, rzal. czy on w ogóle jest człowiekiem

      Usuń