Mruknął cicho,
poruszając się w łóżku i zacieśnił splot ramion, którymi obejmował leżącego
obok Hanamiyę. Ten skrzywił się przez sen, wzdychając cicho, jakby
niezadowolony, że Kiyoshi mu przeszkadza, ale nie protestował, co już było
dobrym znakiem.
Uchylił powieki
i przeciągnął się delikatnie, przylegając do jego pleców, a na jego ustach
zagościł uśmiech. Rzadko mieli okazję do wspólnego pójścia spać, a tym bardziej
do wspólnej pobudki – rano, gdy tylko się budził, jego partner siedział już w
salonie z książką. Dlatego teraz ta krótka, poobiednia drzemka była taka
przyjemna.
Uśmiechnął się
szerzej, całując Hanamiyę w bok szyi, na co ten zareagował cichym burknięciem.
– Daj mi spać –
wymamrotał nieco nieprzytomnie, a Kiyoshiemu aż zabiło szybciej serce. Nie
pamiętał kiedy ostatnim razem widział go takiego zaspanego, bez złośliwości, z
tak łagodnym wyrazem twarzy, że tym bardziej miał ochotę wziąć go w objęcia i
już nie puszczać.
– Robi się już
ciemno, nie zaśniesz w nocy – wyszeptał, dotykając delikatnie jego ucha,
wargami muskając wrażliwy płatek. Hanamiya tylko mruknął w odpowiedzi,
naciągając wyżej koc, jakby w ogóle go nie obchodziło to, co powiedział
Kiyoshi.
Nie zapanował
nad uśmiechem, jaki rozciągnął jego usta, gdy tak patrzył na owiniętego w koc
Hanamiyę. Jego włosy były rozsypane w nieładzie na poduszce, w którą wcisnął
się bardziej, a usta rozchylone delikatnie, jakieś takie miękkie i łagodne, nie
zaciśnięte gniewnie lub w skupieniu i Teppei miał wielką ochotę je pocałować.
Przysunął się
bliżej mężczyzny, co Hanamiya skomentował tylko niewyraźnym pomrukiem, ale
jakoś specjalnie nie protestował przeciwko tej bliskości. Kiyoshi skrył kolejny
uśmiech dotykając wargami jego karku, po którym zaraz przesunął nosem,
wciągając jego zapach. Mieszankę subtelnych, drogich perfum i jego skóry.
Sam był
zaskoczony, jak szybko wzbiera się w nim pragnienie i jak bardzo działa na
niego to, że Hanamiya jest taki spokojny i rozgrzany snem.
– Kiyoshi… –
burknął bardziej przytomnie Hanamiya, gdy wsunął wolno dłoń pod jego koszulkę,
gładząc go łagodnie i pieszczotliwie po boku. Niemal wyczuwał, jak na skórze
jego partnera pojawia się gęsia skórka. Kiyoshi nigdy tego nie mówił, jakoś
miał przeczucie, że Hanamiya nie chciałby słuchać takich rzeczy, ale bardzo
lubił wszystkie jego reakcje. Makoto nie należał do osób specjalnie wylewnych
czy lubiących jakąkolwiek bliskość. Chociaż on sam bardzo często go pragnął, to
mężczyzna chyba nie potrzebował bliskich kontaktów aż tak często. Może to
dlatego jego ciało było takie wrażliwe? Przez ten okres czasu, od kiedy są
razem, Kiyoshi zdążył odkryć kilka wyjątkowo interesujących miejsc na ciele
kochanka i bardzo lubił się nimi zajmować.
– Nie śpij –
zamruczał, trącając płatek jego ucha, czując, jak jego samego przechodzą
delikatne dreszcze po dole pleców.
– Bo co? –
mruknął cicho Hanamiya, próbując naciągnąć koc na głowę, ale Kiyoshi mu na to
nie pozwolił.
– Bo mam ochotę
cię poprzytulać – zaśmiał się cicho, dotykając wargami jego szyi, zaraz
składając na niej pocałunek. Pierwszy, drugi, trzeci, gdy podążał powoli w dół,
odsuwając koc, a zaraz potem skraj jego bluzki, by bez przeszkód móc zająć się
odsłoniętym karkiem.
Hanamiya
westchnął tylko cicho, poruszając się niespokojnie, jakby próbował się odsunąć,
na co Kiyoshi tylko objął go mocniej, przyciągając bliżej siebie.
– Nie uciekaj –
wymruczał mu do ucha, będąc świadomy, jak niski jest jego głos. – Chodź, tylko
troszkę...
Hanamiya bez
słowa odgiął sam głowę, co uznał za przyzwolenie, bo z dużo większym
zaangażowaniem zabrał się za pieszczenie wyprężonej szyi, dotykając jej ustami
i językiem, raz po raz obejmując wybrane miejsca gorącymi wargami.
Lubił go tak
dotykać, poznawać smak jego skóry, cieszyć się tym, jak blisko niego jest,
wyłapywać wszystkie te skrywane reakcje na jego pieszczoty. Czasami czuł się
szalenie dumny, gdy udawało mu się je wywoływać i prowokować, bo zwykle
Hanamiya zachowywał się tak, jakby to była jakaś słabość z jego strony. Kiyoshi
nie widział w tym żadnej słabości.
Possał przez
chwilę niewielki fragment skóry, zaraz przesuwając po zaczerwienionym miejscu
językiem. Aż zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco, gdy usłyszał ciche,
szeleszczące westchnięcie ulatujące z ust partnera.
– Hanamiya… –
wymruczał, unosząc się nieco, całując jego ucho, muskając zaraz skroń. Pragnął
go, dawno nie czuł tak silnego pragnienia jak teraz. Jego dłoń szybko
przeniosła się na brzuch mężczyzny, muskając go delikatnie i drażniąco pod
koszulką.
– Miałeś się
tylko przytulać – odezwał się Makoto i chociaż Kiyoshi doskonale wiedział, że
miało to być kpiące i uszczypliwe, to jednak nawet jego głos nabrał jakiś
głębszych tonów, także to co mówił bynajmniej go nie zniechęciło.
Kiyoshi więc
uniósł się na łokciu, pochylając się nad nim i całując jego rozchylone, nieco
spierzchnięte od snu usta. To było takie cudowne, że Hanamiya był teraz taki
bierny, dający się tak rozpieszczać, całować i dotykać. Musi się nauczyć
wstawać przed nim, odnotował w myślach, wtedy z pewnością miałby go takiego na
co dzień.
Oparł się rękoma
po obu stronach jego głowy, zamykając go pod sobą, gdy językiem naparł na jego
usta, wsuwając go do środka i gładząc podniebienie. Czuł, jak jego kochanka
przechodzą dreszcze – sam zresztą miał je na całym ciele, gdy tak bardzo
rozpalała go myśl że ma go tu dla siebie, takiego rozgrzanego i wciąż odrobinę
zaspanego, a także, och, chętnego, zdał sobie sprawę, gdy Hanamiya odpowiedział
mu spokojnymi, długimi liźnięciami.
To podnieciło go
jeszcze bardziej i nie zapanował nad ręką, która jakby sama wsunęła się we
włosy Hanamiyi przytrzymując jego głowę. Cichy pomruk partnera, gdy pogłębił
nieco pocałunek, sprawił, że podniosły mu się wszystkie włoski na ciele.
Rozdzielił ich usta, patrząc przez chwile na Makoto, którego oczy przyglądały
mu się zza wpółprzymkniętych powiek. Był taki piękny, idealny, gdy tak na niego
patrzył, gdy leżał pod nim, gdy Kiyoshi miał świadomość, że mimo jego pozycji
wystarczy jedno jego słowo i zrobi dla niego wszystko. Chciał mu powtarzać, że
jest jego, szeptać te słowa, gdy będzie przesuwał ustami po jego ciele, jednak
nie był pewien czy takie zawłaszczenie jego osoby by mu się spodobało. A na
pewno nie zamierzał psuć tego, ku czemu zmierzali, nie tym razem.
Pocałował go
jeszcze raz, zadowolony jak nigdy, że Hanamiya natychmiast odpowiedział na
pieszczotę warg i języków. Pogładził go po twarzy, napierając mocniej na jego
usta i ciało, nie panując nad lekkim, kołyszącym ruchem bioder.
– Dotknij mnie –
wyszeptał, gdy ich usta ponownie się rozdzieliły, a on niczego bardziej nie
chciał jak tych smukłych, ale silnych dłoni na swoim ciele.
– Nie za dużo
wymagasz? – spytał tamten z lekką kpiną w głosie, a jego usta tak szalenie
podniecająco rozciągnął uśmiech. Mimo tych słów Kiyoshi aż zadrżał gwałtownie,
gdy poczuł jak dłonie partnera wsuwają się pod jego bluzkę na plecach, a po
jego minie widział, że jest z tego zadowolony.
Wygiął się
lekko, czując jego dłoń biegnącą mu po kręgosłupie i przywarł do niego, gdy
Hanamiya przekręcił się nieco, układając się wygodniej na poduszkach. Nie
krępował się zbytnio, kładąc się między jego nogami, dociskając do niego biodra
i westchnął zduszenie, gdy poczuł jak ten również drgnął na ten kontakt.
Poruszył się,
czując jak jego dłonie zaciskają się na jego pośladkach, masując je chwilę, nim
przyciągnął go bliżej siebie, na co Kiyoshi z ochotą przesunął ustami po jego
szyi. Odchylił delikatnie jego głowę, całując go tuż pod brodą, czując jego
przyspieszony puls. Uwielbiał gdy on też reagował na pieszczoty, gdy pokazywał,
że ma ochotę, co nie zdarzało się zbyt często. A przynajmniej nie tak, jakby
Kiyoshi tego pragnął.
Tym razem sam
przesunął ręką po jego plecach, wbijając mu lekko kciuk w dole pleców,
zmuszając go do zmysłowego wygięcia się i aż jęknął, gdy ich biodra otarły się
o siebie.
Hanamiya
westchnął urywanie, wbijając mu na moment paznokcie w skórę, co było tak
niesamowicie podniecające, że z trudem pohamował kolejny jęk. Przywarł do jego
ust w znacznie mocniejszym pocałunku, za co zaraz został potraktowany
ugryzieniem w wargę, jakby Hanamiya przypominał mu, że to on tutaj dyktuje
warunki, a Kiyoshi na pewno nie będzie robił co chce. W zasadzie nie miał nic
przeciwko temu, by podążać za tym, czego pragnął jego kochanek. Z przyjemnością
spełniał jego niewypowiedziane zachcianki i dostosowywał się do tego, w jaki
sposób ten chciał się kochać. Tylko czasami toczyli małe, niezwykle
podniecające boje w tej kwestii i z równą przyjemnością odczuwał satysfakcję,
gdy Makoto mu ulegał. Dzisiaj jednak chciał dawać mu jak najwięcej, dlatego z
cichym pomrukiem wrócił do pieszczenia jego szyi, zsuwając zaraz wargi na
perfekcyjnie zarysowane obojczyki, traktując i je delikatnymi pocałunkami.
Uniósł się
nieco, gdy Hanamiya złapał za jego koszulkę, ściągając ją z niego, odrzucając
na poduszkę obok. Przez chwilę wpatrywali się w siebie i Kiyoshi czuł coraz
bardziej uporczywą ciasnotę w spodniach. Hanamiya, gdy chciał, potrafił
uśmiechać się tak zmysłowo, że samym tym wygięciem ust potrafił go rozpalić. Sam
uśmiechnął się delikatnie, zsuwając się niżej, podciągając jednocześnie jego
koszulkę, zaczynając całować jego wygięte ciało. Lubił chwile jak ta, gdy ich
stosunek był taki spokojny, ale wciąż zmysłowy, gdy mógł dotykać go całego,
każdym muśnięciem palców czy języka pokazywać mu, co naprawdę czuje. Zazwyczaj
w takich momentach Hanamiya przynaglał go, by już przeszedł do rzeczy, jednak
widocznie nadal był rozleniwiony snem, bo nie protestował. Co więcej, w
Kiyoshim wszystko wręcz zacisnęło się rozkosznie, gdy poczuł jego rękę na głowie.
Hanamiya zwykle kontrolował pieszczoty, jakie ten mu dawał, tak jak teraz
dociskając go do siebie, nie pozwalając się odsunąć, gdy językiem zaczął
pieścić jego skórę. Wodził nim po linii żeber, schodząc wolno na twardy brzuch,
muskając go na zmianę z ustami. Palce Hanamiyi zaciskały się i rozwierały na
jego włosach w rytm tego, jak delikatnie drżały jego mięśnia i nerwy, co
sprawiało mu naprawdę sporą satysfakcję.
Czy Hanamiya
mógłby go kiedyś poprosić o pieszczotę? Chciałby tego nie dla tego, by go
upokarzać, ale usłyszenie takiej spragnionej prośby byłoby na pewno cudowne.
Mimo tych skrytych pragnień był zadowolony z tego co miał, z tego, jak ciało
kochanka delikatnie wygina się pod jego pieszczotami, jak momentami zachłystuje
się cicho powietrzem, jak otaczające go nogi napinają się i rozluźniają. Złapał
delikatnie zębami skórę na jego kości biodrowej, wywołując tym niekontrolowane
drgnięcie. Zaraz też chwycił go za nadgarstek ręki, której palce miał wplecione
w jego włosy, i odsunął ją, całując jej wnętrze. Wyczuwał delikatnie drżenie
dłoni, dlatego z rozkoszą pocałował ją jeszcze raz, językiem przesuwając między
palcami i zerkając na Hanamiyę.
– Długo
zamierzasz się tak jeszcze bawić? – spytał ten, marszcząc brwi, chociaż jego
głos był przyjemnie zduszony.
– Aż mi się nie
znudzi – mruknął z uśmiechem, na co Hanamiya prychnął cicho.
– Dotknij mnie.
– Dotykam –
odparł, kładąc dłonie na jego biodrach, gdy wsunął mu język w pępek.
– Kiyoshi...
– Nie – odparł
mu po prostu, gdy uniósł się wyżej, całując jego usta i nie przejmując się, że
ten gryzie boleśnie jego wargę.
– Nie denerwuj
mnie – ostrzegł go cicho Hanamiya, podnosząc dłoń, zapewne chcąc znowu wpleść
ją w jego włosy, ale Kiyoshi był szybszy. Bez problemu chwycił jego nadgarstki,
przybijając je do poduszki tuż nad jego głową. Hanamiya nie był wątły ani
drobny, ale nawet jego ręce były małe w porównaniu do niego. Z czego, sądząc po
wyrazie jego twarzy, doskonale sobie zdawał sprawę.
– Wcale nie mam
takiego zamiaru. – Pochylił się z uśmiechem, chcąc go pocałować, jednak
Hanamiya odwrócił twarz, nie pozwalając mu na to.
Zaśmiał się
cicho, łapiąc jego dłonie, z którymi splótł palce, w dalszym ciągu przyciskając
je do poduszki i dotknął ustami delikatną skórę pod uchem mężczyzny. Przez
chwilę całował to miejsce, wsłuchując się w płytki oddech Hanamiyi, który trwał
w bezruchu, jakby chciał mu dać do zrozumienia, że żadne jego pieszczoty na
niego nie działają. Kiyoshi czuł coraz mocniejsze napięcie w dole, lecz ku
swojemu własnemu zaskoczeniu, wcale nie musiał go rozładowywać jak najszybciej,
całkiem przyjemne było trwanie w tej gorączce. Czyżby nauczył się cierpliwości
przy swoim kochanku?
Zanim Hanamiya
zdążył cokolwiek powiedzieć, ofuknąć go czy może obrazić, pochwycił jego usta w
pocałunku, przyciskając go mocno swoim ciałem do łóżka, by ani myślał się
uwolnić. O ile kiedyś jego wygląd, a raczej budowa ciała była jego straszliwym
kompleksem, tak teraz miał dreszcze na całym ciele, gdy widział jak Hanamiya mu
się poddaje, jak nie ma na tyle sił, by mu się oprzeć.
– Jesteś piękny –
wydyszał, gdy odsunął się, by spojrzeć mu w oczy. Ten tylko zmarszczył brwi,
prychając cicho ni z pogardą ni – ku zaskoczeniu Kiyoshiego – z zażenowaniem.
– Zamknij się i
weź mnie w końcu – syknął, na co Kiyoshi zaśmiał się ciepło, nie puszczając
jego rąk, gdy wrócił do całowania jego szyi.
– Mmm... nie –
powiedział wesoło, na co Hanamiya znowu syknął.
– Więc puść
mnie!
– Również
odmawiam. – Przesunął wargami po jego obojczyku, zaraz gryząc go na tyle mocno,
że z ust chłopaka uszedł pojedynczy jęk.
To był cudowny
dźwięk, uwielbiał go słuchać w tych rzadkich momentach, gdy jego kochanek dawał
się ponieść emocjom. Chciał, by tak było i tym razem.
Ścisnął mocniej
jego place swoimi, patrząc na niego z góry, wolno ocierając się o niego biodrami.
Hanamiya nie wydał z siebie żadnego dźwięku, tylko jego oczy rozszerzyły się, a
usta mimowolnie rozchyliły aż Kiyoshi walczył przez chwilę ze sobą, czy
bardziej chce na niego patrzeć czy jednak całować.
Wygrało to
pierwsze. A właściwie nie do końca, bo gdy Hanamiya sam poruszył biodrami,
Kiyoshi aż zacisnął powieki, przygryzając wargę. Rozkoszne prądy jakie go
ogarnęły, niemal odebrały mu dech.
– Na pewno
chcesz się nadal bawić? – wydyszał Makoto, z jakąś przewrotną satysfakcją w
głosie, wyprężając się raz jeszcze.
Kiyoshi jęknął
cicho, chowając twarz w jego włosach. Fakt, był już naprawdę mocno podniecony.
– Chcę cię
kochać – wyszeptał nisko, nie mogąc się powstrzymać, ocierając się wolno o
niego.
Powoli puścił
jego ręce, patrząc na niego z góry, jeszcze chwilę się wahając. W takich
momentach mógł dostrzec w oczach swojego partnera coś niemal miękkiego i
ciepłego, co zawsze łapało go wzruszeniem, powodując dziwny uścisk w gardle. I
kiedy już myślał, że da radę się opanować, Hanamiya tak po prostu zgiął nogi w
kolanach, unosząc jedną z nich i przesuwając po jego boku.
– Na co czekasz?
– wyszeptał zmysłowo, patrząc mu w oczy. – Po prostu to zrób.
Nie skupiał się
już na jego zaskoczonym westchnieniu, gdy niemal zmiażdżył jego usta w
gwałtownym, namiętnym pocałunku. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem tak go
całował, ale teraz było coś w jego oczach, co odbierało mu resztki
samokontroli, co sprawiało że chciał, nie, że potrzebował mieć go blisko, tak
blisko jak nigdy wcześniej.
Objął go mocno,
gdy przeturlał się z nim na bok, pozwalając by to Hanammiya był na górze, gdy
teraz mógł bez skrępowania wsunąć dłonie w jego luźne spodnie, które założył do
spania, gdy mógł ściskać jego pośladki, samemu kierując ruchami jego bioder
tak, by ocierali się o siebie jak najmocniej.
Hanamiya złapał
za swoją koszulkę, ściągając ją z siebie jednym ruchem. Pochylił się nad nim,
wspierając dłoń na poduszce i Kiyoshi miał wrażenie, że ma wypisane pragnienie
na twarzy. A Hanamiya chyba to dostrzegł, bo uniósł kącik ust w lekko kpiącym
uśmiechu, wsuwając palce w jego włosy. Czekał na pocałunek, chociaż
podejrzewał, że ten celowo wszystko opóźnia, dlatego szybko przeniósł dłonie na
plecy kochanka, muskając palcami dół jego pleców. Hanamiya zmrużył na moment
powieki od pieszczoty. To miejsce miał wyjątkowo wrażliwe i Teppei nie
zamierzał tego ignorować. Dotykał go tam, zataczając w tym miejscu małe
kółeczka, napawając się wyrazem jego twarzy, nim ten nie uchylił powiek,
wpatrując się w niego zmrużonymi oczami.
– Hanamiya...
– Wezmę cię w
usta – powiedział cicho, leniwie, jakby rozmawiali o pogodzie. – Chcę cię ssać,
Kiyoshi.
Nigdy nie mógł
się nadziwić, z jaką łatwością przychodziło mu mówienie takich rzeczy. Że nie
czuł się zmieszany czy skrępowany. Że tak po prostu mówił, czego pragnie.
– Zaczekaj –
wydyszał, unosząc się na łokciach. Chciał go dzisiaj pieścić i dotykać, chciał
go mieć takiego uległego, wręcz biernego dla siebie i tylko dla siebie.
– Dlaczego? –
Hanamiya uniósł brwi, co z wygiętymi kącikami ust nadawało mu nie tylko
kpiącego wyrazu, ale i czegoś wyzywającego, co prowokowało, by zetrzeć tę minę
z jego twarzy. – Ostatnim razem dobrze się bawiłeś, wbijając się w moje gardło.
Kiyoshi poczuł,
jak palą go koniuszki uszu na samo wspomnienie, jak niedawno dał się ponieść
chwili i sam dociskał jego głowę do swojego krocza. Nie żeby jego kochanek miał
coś przeciwko, jednak lubił mu pod tym względem dogryzać.
Hanamiya pchnął
go w pierś, zmuszając tym samym, by znowu się położył. Opadł na poduszki,
chociaż w dalszym ciągu tlił się w nim opór. Naprawdę miał ochotę dzisiaj go
pieścić i dawać mu rozkosz. A tymczasem Hanamiya robił z nim co chciał, bo gdy
tylko obciągnął jego spodnie dresowe, dotykając gorącej wypukłości, uleciały z
niego wszelkie, konkretne myśli.
Westchnął
jękliwe, gdy Hanamiya bez skrępowania pomasował dłonią jego męskość i zaraz
zaczerpnął głośno powietrze, gdy uwolnił ją z bielizny.
– Hanamiya... –
wydyszał, zatrzymując go dłonią, którą oparł na jego głowie.
– Marzy ci się
powtórka? – parsknął, uśmiechając się zaczepnie, wolno poruszając dłonią po
jego penisie.
– Nie! Znaczy...
– zawahał się, gdy ten zaczął go wolno lizać, cały czas patrząc mu w oczy. –
N-nie zrobię tego znowu, w-wtedy... wtedy...
Miał ochotę
odsunąć go od siebie, doskonale świadomy jak bardzo się jąka, a równocześnie
jak doskonale bawi się teraz Hanamiya.
– Ach, nie
zrobisz? – Mężczyzna pocałował czubek jego męskości. – Powinieneś, podobało mi
się.
Zagryzł wargę.
Miał opory przed wbijaniem się w jego gardło, przed dociskaniem mocniej jego
głowy, czuł że powinni to zrobić inaczej, ale skoro Hanamiya tak stawiał
sprawę...
Wplótł palce w
jego włosy, ściskając je lekko, a ten z cichym pomrukiem pochylił się nad nim,
łapiąc jego męskość między wargi. Oddychał ciężko, starając się nie przyciskać
go za mocno – wbrew jego słowom nie chciał być brutalny, nie chciał go zmuszać…
Ale Hanamiya tak cudownie go pieścił, jego usta były takie wspaniałe, gdy
zaciskały się wokół niego, gdy przesuwały raz wolno, raz szybko po całej jego
długości…
Mężczyzna
wysunął go z ust, pieszcząc przez chwilę dłonią i spoglądając na niego z
mieszanką prowokującej zmysłowości i kpiny, jakby jego spojrzenie miało
Kiyoshiemu uświadomić, jak bardzo pragnie, by Hanamiya pieścił go jeszcze,
mocniej.
Wziął go znowu
do ust, rzucając mu jeszcze jedno, przeciągłe spojrzenie i Teppei z jękiem
odchylił głowę, zaciskając mocno palce na włosach partnera, dociskając mocniej
jego głowę już bez większych wyrzutów sumienia. Hanamiya pozwolił mu się wsunąć
głębiej, sprawiając, że aż zadrżał gwałtownie z rozkoszy.
Pragnął go.
Rodziła się w nim myśl, by go od siebie odsunąć, przycisnąć go poduszek i
kochać jak jeszcze nigdy wcześniej. Chciał czuć, jak Hanamiya mu na to pozwala,
tak jak teraz, gdy znowu wsuwał się głęboko w jego gardło.
Sam nie
wiedział, kiedy ten zdążył się tego nauczyć – ich pierwsze razy kończyły się
niezręcznie, gdy Hanamiya rzucał mu rozzłoszczone spojrzenie ilekroć Kiyoshi
szeptał słowa takie jak "głębiej" czy "mocniej". Teraz bez
oporów mógł wsuwać się w tę gorącą wilgoć jego gardła, Hanamiya pieścił go tak
cudownie, tak chętnie, tak...
Zagubił tok
myśli, gdy ten delikatnie go ugryzł, powodując drgnięcie całego ciała.
– Boli! – jęknął,
zaciskając mocniej palce na jego włosach.
– Dlatego to
robię.
Odetchnął
głębiej, zaciskając powieki, gdy Hanamiya znów go ugryzł. Zawsze osłabiał tak
jego przyjemność, bólem wstrzymując go przed orgazmem, a robił to tak sprawnie,
że mógł wytrzymać naprawdę długo. Zresztą zadawanie bólu było jedną z rzeczy,
która szalenie nakręcała jego partnera. Nie żeby nie domyślał się tego
wcześniej, ale fakt ten był mocno dostrzegalny podczas ich seksu, gdy Hanamiya
momentami był o krok od tego, by się zwyczajnie nad nim pastwić, igrając z jego
rozkoszą, a zarazem cierpieniem.
Zacisnął mocno
zęby, czując kolejne delikatne ugryzienie, gdy Hanamiya zaraz wysunął go ze
swoich ust, liżąc po całej długości. Poruszył biodrami, samemu ocierając się o
jego wargi, czując, jak wilgoć na jego męskości owiewana jest oddechem jego
partnera, a to sprawiało mu jeszcze większą przyjemność.
– Spieszy ci się
gdzieś? – spytał niemal beztrosko Hanamiya, zaciskając na moment palce na
nasadzie jego męskości, jakby dawał mu do zrozumienia, kto właśnie kontroluje
sytuację. Kiyoshi nawet przez minutę nie sądził, by mogło być inaczej. Ale nie
przeszkadzało mu to, nie miał nic przeciwko poddawaniu się mu i jego rozkoszy,
jaką mu fundował.
– Bardzo –
wysapał, oddychając ciężko, gdy czuł, jak Hanamiya wolno masuje główkę jego
penisa. – Chodź tu – wychrypiał, ciągnąc lekko jego włosy. Chciał go przy
sobie, chciał się w końcu z nim kochać. Mieć go nad sobą, pod sobą, w każdej
możliwej pozycji, ale chciał by już był jego, więcej nie zniesie tego
drażnienia.
Hanamiya tylko
uśmiechnął się kącikiem ust, jakby doskonale zdając sobie sprawę z myśli, jakie
zaprzątały jego głowę, jednak podciągnął się wyżej, muskając jego wargi swoimi.
Kiyoshi od razu zainicjował głębszy pocałunek, ściskając mocno jego pośladki,
by zaraz oderwać się od niego i sięgnąć do ich szafki nocnej. Pospiesznie wyjął
z niej olejek, który rozlał sobie na palcach, zaraz wsuwając dłoń pod bokserki
mężczyzny, napierając na niego delikatnie.
– Nie jestem ze
szkła – usłyszał przy uchu jego cichy pomruk.
– Wiem – odparł,
przygryzając bok jego szyi. – Ale dzisiaj chcę się z tobą kochać.
Tamten mruknął
tylko, zaraz wzdychając głęboko, gdy Kiyoshi wsunął w niego głęboko palec,
zaraz dokładając drugi. To było tak cholernie podniecające, widzieć jak się na
nim pręży, jak wygina w rozkoszy kręgosłup... Nie mógł się na niego napatrzeć,
chłonął jego widok całym sobą.
Nie było w nim
już nic z poprzedniego rozespania, została w nim jednak jakaś prowokująca
zmysłowość, która sprawiała, że Hanamiya ocierał się o niego łagodnie,
pomrukując mu do ucha, które od czasu do czasu przygryzał. Chciał go już, jak
najszybciej, ale kontrolował się, nie zamierzał przez swój pośpiechu sprawiać
mu niepotrzebny dyskomfort.
Hanamiya oparł
dłoń na jego policzku, sekundę potem całując jego wargi. Nie pozwolił jednak na
głębszy pocałunek, odsuwając się zaraz, muskając palcami jego policzek i szyję,
patrząc mu w oczy.
– Weź mnie w
końcu – nakazał głosem, w którym wyraźnie pobrzmiewało podniecenie.
– Hanamiya... –
zaczął, chcąc zaprotestować, że wytrzyma, że za wcześnie, lecz mężczyzna wbił
lekko paznokcie w jego szyję.
– Powiedziałem,
że nie jestem ze szkła.
Wahał się
jeszcze tylko przez chwilę, zaraz obejmując go i znów przewracając się z nim na
bok, przyciskając go do materaca. Spojrzał mu w oczy, gdy pospiesznie ściągał z
niego resztkę ubrań, a widok tych delikatnie wygiętych warg posłał dodatkowe
dreszcze w dół jego pleców.
Hanamiya nigdy
nie był zawstydzony i skrępowany. Tak było i teraz, gdy bez słowa rozłożył
przed nim nogi, wyciągając ręce w górę, jedną z nich przytrzymując się szczebla
od ramy ich łóżka. Chciałby go kiedyś wiązać, przemknęło mu przez myśl i było
to uczucie tak nowe, że aż przełknął głośno ślinę, zmieszany. Będą musieli tego
spróbować.
Póki co napawał
się chwilę widokiem jego naprężonego ciała, nim w końcu chwycił jego biodra,
unosząc je wyżej. Patrzył, cały czas patrzył, jak mężczyzna wygina się w łuku,
gdy wsuwał się w niego powoli, cal po calu, a bezgłośny jęk odbił się na jego
ustach, które natychmiast zostały porwane do namiętnego pocałunku. Mimo nieustannych
myśli o tym, by kochać go powoli i czule, pchnął mocniej, zagłębiając się w nim
cały. Zduszony dźwięk zaskoczenia narodził się między ich wargami. Uwielbiał to
uczucie, uwielbiał być w nim i czuć jak mocno się na nim zaciska.
Z cichym
pomrukiem przyjemności przesunął dłonie z boków kochanka na jego plecy,
naciskając palcami ich dół, co sprawiło, że ten wygiął się jeszcze bardziej,
tłumiąc jęk mocno zaciśniętymi wargami.
– Nie
powstrzymuj się – wyszeptał gorączkowo, muskając jego wargi swoimi, oddychając
urywanie. – Chcę cię słyszeć, Makoto...
Mężczyzna
zmarszczył brwi, zapewne mając ochotę rzucić coś obraźliwego za nazywanie go po
imieniu, jednak zareagował tylko urywanym westchnieniem gdy Kiyoshi poruszył
się w nim mocno, głęboko.
Rozkosz już
dawno nie smakowała tak dobrze jak teraz, gdy z całych sił starał się
powstrzymać, by nie dojść od razu. Byłby to z pewnością żenująco szybki orgazm,
jednak ciężko mu było się opanować, skoro ten wcześniej pieścił go ustami.
– Mocno –
wyszeptał mu do ucha Hanamiya i aż się zatrząsł, gdy poczuł ugryzienie na jego
płatku. – Zrób to mocno, Kiyoshi...
Kiyoshi nigdy
nie wiedział, jak Hanamiya to robił, że potrafił wyzwolić w nim instynkty, o
jakie by się nawet nie podejrzewał. Nie żeby specjalnie narzekał, zmysłowy seks
podlany gwałtownością jaką inicjował jego kochanek smakował nawet lepiej.
Wbrew jednak
jego słowom, wysunął się wolno z jego wnętrza, zaraz też wsuwając ponownie,
mocno dociskając się biodrami do jego pośladków. Był więcej niż pewien, że
Hanamiya zamierza coś powiedzieć, lecz tylko zachłysnął się powietrzem, gdy
wszedł w niego tak głęboko. Sam miał wrażenie, że oszaleje czując jak miarowo
się na nim zaciska…
Uniósł się na
łokciu, czując, jak Makoto wbija mu paznokcie jednej ręki w bark i przywarł do
jego warg w rozkosznie gwałtownym pocałunku, poruszając znowu biodrami.
– Mocniej,
Kiyoshi – niemal warknął Hanamiya, ściskając w dłoni jego włosy, a jego głos
nabrzmiały podnieceniem posłał nowe dreszcze po ciele mężczyzny.
– Nie dzisiaj –
wyszeptał mu do ucha, czując jakoś przewrotną przyjemność z tego, jak ten się
napiął.
– Kiyoshi!
– Pozwól mi –
wyszeptał. – Dawno się nie kochaliśmy...
Hanamiya bez
słowa pociągnął go do kolejnego gwałtownego pocałunku, napierając na niego
biodrami tak mocno, że sam aż zachłysnął się własnym jękiem. Jak on to robił,
że nawet w chwilach takich jak ta potrafił przejąć kontrolę, że nawet będąc pod
nim tak jasno pokazywał, kto tu rządzi.
– Tak dobrze? –
spytał go lekko ochrypłym głosem, zmieniając nieco kąt i pchając biodrami,
wciąż niespiesznie, ale drażniąco. Zaskoczone sapnięcie uleciało z ust
Hanamiyi, sprawiając, że Kiyoshi powtórzył ruch jeszcze raz i kolejny, i
kolejny nie dając mu czasu na odpowiedź. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi,
wydychając zapach rozgrzanego, podnieconego ciała, które napinało się pod nim
jak struna. Nieco jękliwe westchnięcie, gdy poruszył biodrami będąc w nim tak
głęboko, było takim cudownym dźwiękiem, wspaniałym…
Całował go po
szyi, na zmianę z delikatnymi ugryzieniami, cały czas poruszając biodrami, a
Hanamiya jakby nieświadomie odsłaniał ją dla niego, mocno zagryzając wargę. Wyglądał
na tak skoncentrowanego na tym, by panować nad swoimi reakcjami… Czasami
zastanawiał się dlaczego jego kochanek nie ma problemu z lubieżnym, nawet
wyuzdanym seksem, nie hamuje się i tego samego żąda od niego, a tak bardzo
protestuje przeciwko łagodniejszej wersji. Przecież Kiyoshi znał go już na
pamięć, niemal całego, każdą reakcję, każde drgnięcie wywołane rozkoszą…
Uniósł się na rękach,
patrząc na niego z góry, czując, jak w piersiach mocno dudni mu serce na widok
delikatnych rumieńców jakie wystąpiły na skórze Hanamiyi, na jego rozchylone
usta… Makoto także spojrzał na niego i Kiyoshi poczuł jeszcze większe gorąco
niż do tej pory, mocniej, gwałtowniej pchając biodrami. Na twarzy Hanamiyi
odbiła się satysfakcja, gdy wyprężył kręgosłup w wyrazie przyjemności.
Wiedział, że
niewiele zostało mu do końca, ale i tak starał się opanować, skupiając się
przede wszystkim na pieszczeniu kochanka. Spełnił nawet jego prośbę, nieco
mocniej pchając biodrami, przyspieszając ruchy i choć wciąż nie były one
gwałtowne, to z ust mężczyzny uszło przeciągłe westchnienie, jakby to było
właśnie tym, czego potrzebował.
– Kiyoshi,
jeszcze – wyszeptał tak nabrzmiałym z podniecenia głosem, że Teppei prawie doszedł
na sam ten dźwięk.
Uwielbiał te
chwile, dla nich mógł w nieskończoność wysłuchiwać kpin o swoim zamiłowaniu do
delikatnego seksu, właśnie dla takich chwil, gdy jego partner bez reszty dawał
się ponieść czystej rozkoszy, gdy pragnął od niego więcej, wciąż więcej.
Nie sprzeczał
się z nim, nie drażnił, po prostu pochylił się, łapiąc jego wargi w pocałunku,
na który Hanamiya odpowiedział z gorącym zapałem, obejmując mocno ramionami,
pospieszając go między pocałunkami.
Kiyoshi niemal
jak przez mgłę czuł mieszankę bólu i przyjemności, gdy ten przesunął
paznokciami po jego plecach, ściskając w końcu mocno pośladki. Złapał jego
nogę, odchylając ją bardziej i przyspieszył, dysząc ciężko w wargi Makoto,
który łapał je raz po raz zębami.
– Szybciej,
Teppei – wydyszał, wychodząc biodrami naprzeciw jego pchnięciom. Kiyoshi jęknął
głośno opierając wargi na jego policzku i dopasowując się do mocnego tempa.
Czuł jak dłonie Hanamiyi błądzą po jego plecach, słyszał przynaglające słowa,
które ten mu szeptał w podnieceniu, łapiąc się znowu ramy łóżka, gdy przesunęli
się po pościeli.
Sam już nie
bardzo pojmował znaczenia jego słów, ale sam fakt że były takie zmysłowe, pełne
napięcia, momentami nawet proszące wydawał mu się podniecający jak nigdy
wcześniej. Oparł się więc czołem o jego ramię, dysząc ciężko z przyjemności, z
trudem wsuwając dłoń między ich splecione ciała i łapiąc jego męskość w dłoń.
Zacisnął zęby, gdy jego kochanek drgnął, jęcząc nieskładnie jego imię, mając
wrażenie że zaraz zasłabnie z nadmiaru wrażeń.
– Dojdź dla mnie
– wyszeptał, przyciskając go mocniej do poduszek. – Makoto, dojdź, chcę na
ciebie patrzeć...
Hanamiya
wyglądał, jakby chciał podjąć próbę zwyzywania go za takie teksty, ale porzucił
tę myśl, przyciskając policzek do pościeli, zaciskając palce na ramie łóżka tak
mocno, że aż zbielały mu kostki. Kiyoshi patrzył na niego i patrzył, na to jak
bardzo jest spięty, prawie na granicy, więc sam zaczął ściskać dłonią jego
czubek, drażniąc i masując wrażliwą główkę.
Mężczyzna wygiął
plecy, zaciskając mocno zęby, ale nawet to nie stłumiło przeciągłego jęku.
Kiyoshi sam miał na to ochotę, gdy widział, jak twarz jego kochanka wykrzywia
się w rozkoszy, jak łapczywie chwyta powietrze. Jego otwarte nagle oczy były
najpiękniejszym co widział, błyszczące i nieco nieprzytomne od ogarniającej go
przyjemności. Sam był już blisko, jeszcze chwila i dojdzie, jeszcze tylko…
Makoto złapał go gwałtownie za tył głowy, przyciągając do gwałtownego
pocałunku, w którym stłumił okrzyk, gdy opanowało go spełnienie. Kiyoshi
jęknął, czując, jak kaleczy mu wargę zębami, a zbliżający się orgazm wywołuje
ściskanie w lędźwiach. Poruszał pospiesznie biodrami, wciskając go mocno w
pościel, a orgazm, jaki nim wstrząsnął, sprawił, że przez chwilę stracił dech.
Był tak
opanowany rozkoszą, a także ich wspólnym rytmem, że poruszył się jeszcze
parokrotnie, nim opadła na niego, dysząc ciężko. Hanamiya miał równie ciężki
oddech, gdy z zamkniętymi oczami leżał pod nim bez sił, spełniony ale wciąż tak
piękny, że mimo obezwładniającego zmęczenia Kiyoshi podciągnął się wyżej,
całując go w policzek.
– Chcę częściej
budzić się obok ciebie – powiedział z delikatnym uśmiechem, na co mężczyzna
uchylił powieki, unosząc wyżej brwi.
– O czym ty
mówisz? – prychnął, jednak brakowało w tym pogardy, jaką okazywał na co dzień.
I chyba on sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo zaraz wywrócił
malowniczo oczami, naciskając dłońmi na jego barki, chcąc go odsunąć. – I złaź,
ciężki jesteś.
Kiyoshi
uśmiechnął się szeroko, wpatrując się w niego, przepełniony szczęściem. Złapał
jego ręce, przywierając do jego warg i chociaż Hanamiya poruszył się w
proteście, to najwyraźniej miał siły, by z nim nadal walczyć.
Jak on go
kochał… Nawet wtedy, gdy poczuł w końcu bolesne ugryzienie na wardze, nawet
wtedy miał wrażenie, że uczucia aż go rozpierają od środka. Chciał mu to mówić,
powiedzieć o tym, podzielić swoją radością, patrząc na tę jego wyniosłą minę i
zmrużone powieki, jakby informował Kiyoshiego, że sam się prosił o karę.
Uśmiechnął się
jeszcze szerzej, wsuwając pod niego ramię i obracając ich na bok, z
cierpliwością znosząc niezadowolenie partnera, że się klei i najlepiej Kiyoshi
zrobi, jak go w końcu puści.
– Marudny –
skomentował z rozbawieniem, za co zaraz zarobił bolesne uderzenie w bok.
– Prysznic.
Teraz – powiedział twardo Hanamiya, gdy Kiyoshi objął go mocno, wtulając się w
niego, co chyba nie szczególnie mu się podobało, ale odpychanie go nie szło mu
za dobrze.
– Tak, tak.
Zanieść cię? – Zerknął na niego, tłumiąc uśmiech na widok jego miny.
– Nawet nie
próbuj. – Hanamiya rzucił mu sceptyczne spojrzenie.
Kiyoshi nie
potrzebował niczego więcej, by podnieść się i ze śmiechem wziąć go na ręce,
wynosząc z sypialni.